czwartek, 10 listopada 2011

Accelerando - Charles Stross - recenzja z portalu Fantasta.pl

Accelerando było dla mnie przez długi czas czymś w rodzaju literackiego wyrzutu sumienia – książką, która dostojnie stała na półce, kusiła, obiecując bardzo, bardzo wiele, z różnych przyczyn była jednak odkładana „na później”. W końcu pękłem i z perspektywy osoby, która z zawartością sztandarowego dzieła Charlesa Strossa już się zapoznała, mogę stwierdzić, że dla miłośników współczesnej twardej science fiction jest to pozycja po prostu obowiązkowa, a odkładanie jej na później jest stratą czasu… po prostu. Z drugiej jednak strony trzeba przyznać, że zdecydowanie nie jest to książka dla każdego, a wgryzienie się w jej treść wymaga trochę wysiłku i samozaparcia… no i chyba też zamiłowania do konwencji hard sf. Przejdźmy zatem do rzeczy.



Na Accelerando składa się dziewięć opowiadań pierwotnie publikowanych przez Strossa w „Asimov’s SF Magazine”. Choć można je także rozpatrywać jako osobne fabuły, to są one ze sobą połączone, w całości tworząc kronikę kilku pokoleń rodziny Macxów zaprezentowaną w ścisłym związku z historią technologicznego skoku, jakiego ludzkość dokona w XXI wieku. Szkotowi udało się coś, czego do końca się nie spodziewałem, a mianowicie tak wyważyć proporcje, że jego powieść, choć de facto skupia się na postępie, jakiego dokonuje ludzkość, nie gubi wątku fabularnego. Mamy zatem całą plejadę rozmaitych (także pod względem form bytowania) postaci, których losy potrafią naprawdę przyciągnąć i zainteresować. Obserwujemy je w kalejdoskopie scenek rodzajowych zbudowanych wokół wielkich i małych problemów, jesteśmy w stanie zbudować sobie jakieś o nich wyobrażenie (które czasem autor potrafi w najbardziej nieoczekiwanym momencie skutecznie wywrócić na nice), może nawet się do nich przywiązać… i w zasadzie więcej nie trzeba. A nie trzeba z tej prostej przyczyny, że Accelerando jest przede wszystkim niezwykłą kroniką ludzkiego postępu - to opowieść o akceleracji i jej skutkach, o problemach, które (z)rodzi przyszłość i wyzwaniach, które będą musiały zostać podjęte.

Szkocki pisarz stworzył wizję o wielkim rozmachu – żywą, dobitną, dającą do myślenia, choć momentami trochę przerażającą. Źródłem tego typu odczuć wcale nie jest tylko odhumanizowana ze współczesnej perspektywy wizja ludzkości (choć może lepiej było by stwierdzić, że jest ona posthumanistyczna), ale także to, że Strossowi udało się świetnie pokazać, iż postęp technologiczny jest swoistym filtrem, który ogranicza samo rozumienie dziejących się procesów, używając kryterium kompetencji technologicznej. Innymi słowy: jeśli nie rozumiesz dziedzin, które postęp napędzają, nie jesteś w stanie zrozumieć otaczającego cię świata. Tego typu zjawiska obserwujemy już obecnie i prawomocnym wydaje się przypuszczenie, że będą się one nasilać w przyszłości. Autor stawia więc pewien wymóg kompetencji także przed czytelnikiem, nasycając swe dzieło mnóstwem pojęć z zakresu informatyki, ekonomii i problemów transhumanizmu czy teorii dotyczących podboju kosmosu i rozwoju cywilizacji. Zaczynając snuć swą opowieść w warunkach zbliżonych do naszej rzeczywistości, Stross zabiera nas w rejony niezwykle odległe, tak w czasie, jak i w przestrzeni, prezentując wizję, która jest z jednej strony niezwykle epicka, z drugiej zaś nasycona pomysłami, ideami i naukowymi koncepcjami. Co jednak istotne, Accelerando jest w mojej opinii powieścią bardziej przystępną niż choćby Ślepowidzenie Petera Wattsa – ma dużo wyraźniej wyeksponowaną konstrukcję fabularną, a i styl Strossa jest znacznie bliższy narracji literackiej niż quasi-naukowemu wywodowi. Kiedy już opanujemy terminologię, okazuje się, ze powieść Szkota się naprawdę świetnie czyta, a i sam autor czasem puszcza oko do czytelnika, okraszając swe dzieło subtelnie wplecionym humorem.

Trudno się nie zgodzić, że Accelerando jest jednym z najlepszych przykładów twardej science fiction początków XXI wieku. Powieść ta stanowi w moim mniemaniu dowód, jak można współcześnie rozwinąć tradycję klasycznej fantastyki naukowej – fantastyki, która za cel stawiała sobie stworzenie wizji problemów, jakie już w tym momencie się rodzą, a które będą stanowić wyzwania dla przyszłych pokoleń. Powieść Strossa tym właśnie jest. Po pierwsze, zawiera ona epicką wizję rozwoju ludzkości opartą na wiarygodnych podstawach (choć akurat w moim mniemaniu Szkot przecenia trochę dostępność i popularność wolnego oprogramowania); po drugie, czyni centralnymi takie zagadnienia jak: odpowiedzialność za postęp, wizja człowieka jako jednostki łączącej umysł i ciało, problemy międzygwiezdnych podróży, kontaktów z innymi cywilizacjami, futurystyczna gospodarka energetyczna, granice rozwoju cywilizacji i co najmniej kilka innych; po trzecie zaś, jest to niezła, wciągająca literatura wymagająca od odbiorcy pewnych kompetencji. W moim osobistym mniemaniu powieść ta, mimo pewnych wad, zasłużenie trafia do kanonu współczesnej hard sf. A, że nie jest to pozycja dla każdego? No cóż, Zmierzch też nie jest… 

5,5/6

8 komentarzy:

  1. Żeby nie było tak słodko, warto dodać, że Stross niedawno sam się ze swoich posthumanistycznych pozycji wycofał - http://www.antipope.org/charlie/blog-static/2011/06/reality-check-1.html . Najprawdopodobniej doczytał sobie to, co powinien przed pisaniem tej książki. Lepiej późno, niż wcale. Problem w tym, że nie każdy, kto przeczytał Accelerando, przeczytał też ten wpis. Ja osobiście o tej powieści mam zdanie więcej niż złe, o czym mówiłem ponad rok temu w tym wywiadzie: http://ksiazki.polter.pl/Wywiad-z-Wawrzyncem-Podrzuckim-c21992 (mniej więcej w połowie tekstu). Jest to moim zdaniem przykład "hard-to-read SF" ale nie "hard SF".

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarz wyszedł mi za długi, wiec pójdzie na raty:

    Na wstępie chciałbym zwrócić tylko uwagę na zabawny zbieg okoliczności - otóż powiadomienie o Twoim komentarzu dostałem dokładnie w momencie, gdy zabierałem się do lektury "Zakresu widzialnego" z "Głosu Lema":) No cóż, siłą rzeczy zostawię sobie Twoje opowiadanie na nocną podróż pociągiem.

    Przechodząc jednak do rzeczy, czyli do Strossa, jego pisarstwa, pomysłów, jak je się odbiera a także tego co autor odszczekał i czy zrobił słusznie.

    Po pierwsze nie do końca zgodzę się z tym "hard-to-read-SF" - owszem, przegryzienie sie przez jak to sam określiłeś "geekowski" język Szkota bywa trudne, jednak po kilkudziesięciu stronach, przynajmniej dla mnie, stał się on na tyle transparentny, że lektura szła płynnie. Jest to wiec w pewnym sensie do przejścia. Tym bardziej, że jeśli chodzi o fabuły też nie mam specjalnie wiele do zarzucenia – poszczególne opowiadania, choć lepsze i gorsze, trzymają pewien wysoki poziom a ich lektura po prostu wciąga.

    Inną kwestią jest to, czy "Accelerando" to "prawdziwe hard SF”. To zależy co przez ten termin rozumiemy. Moim zdaniem tak, jak najbardziej. Przy czym ważne jest tu pewne bardzo istotne założenie – dla mnie dobra literatura hard SF przede wszystkim skupia się na problemach powiązanych z rozwojem, wyprowadzonych z nauki, choć niekoniecznie przyjmuje formę quasi-naukowego wywodu. Musi bowiem przede wszystkim pozostać literaturą. Stross, moim zdaniem, spełnia te kryteria. Inną kwestią pozostaje to, że faktycznie pewne z fabularnych i konceptualnych rozwiązań zawartych w „Accelerando” z punktu widzenia naukowego rygoru myślenia, prawdopodobieństwa czy logiki są przesadzone, nieuzasadnione lub wręcz bzdurne. Trzeba jednak pamiętać, że należą one do licentia poetica autora, który nie tworzy traktatu naukowego a dzieło literackie. Inna sprawa dlaczego Stross, mimo, iż tworzy literaturę przede wszystkim rozrywkową (a tak jest), stara się za wszelką cenę pokazać jako mniej lub bardziej wiarygodny futurolog (to chyba najbardziej optymalny termin w tym przypadku). Dla mnie „Accelerando” wciąż jest świetnym przykładem współczesnej hard SF – ze względu na podejmowane problemy a nie sposób ich rozwiązania. Oczywistym bowiem wydaje mi się, że miejsc, w których wizja Strossa nosi znamiona wyraźnej fantazji pisarza a nie czystej futurologicznej wizji jest wiele. Wliczają się w to te, które wymienił sam autor na blogu, czy te, które wymieniasz w wywiadzie, ale można dołożyć jeszcze kilka. Choćby wspomniane przeze mnie w recenzji założenie o ekspansji i popularyzacji otwartego oprogramowania (swoją drogą popatrz jak to jest odmienne od wizji korporacyjnie kontrolowanej technologii prezentowanej przez innego z krytykowanych przez Ciebie pisarzy – Bacigalupiego) i swobodnym dostępie do technologii. Dołożyć mógłbym (będąc już bliżej swojej naukowej działki) choćby problematyczna kwestię braku zainteresowania postludzkości (i innych postcywilizacji trzymając się wspominanego przez autora paradoksu Fermiego) eksploracją wszechświata. Poznanie otaczającej rzeczywistości (konieczne do jej kontroli) jest jednym z podstawowych ludzkich popędów, u Strossa zaś w pewnym momencie zostaje w dziwny sposób zdeprywowane. Takich społecznych kwestii dyskusyjnych jest w powieści Szkota więcej (jest też więcej parę fajnych pomysłów – ot, choćby kwestia popularności pewnych form bytowania, moda na cielesność itp.) – takie jednak prawo pisarza tworzącego beletrystykę, a nie akademika biorącego się za bary z futurologią o zacięciu posthumanistycznym.

    OdpowiedzUsuń
  3. ...i dalej...

    Nie znaczy to, że nie można tworzyć literatury hard SF w ścisłym sensie naukowej – można, jak najbardziej, tyle, że w mojej opinii trzeba bardzo uważać, żeby przy okazji pilnowania „hard” nie zgubić „literatury”.
    Już drugi raz zdarza mi się bronić Strossa w tej materii, choć akurat w przypadku „Szklanego domu” było jeszcze mniej hard, ale za to dużo więcej krytyki społecznej i komentowania pewnych wątków politycznych. No cóż, jednym to będzie odpowiadać, innym nie - tego już nie przeskoczę. Ważne, że literatura ta stawia problemy i zachęca do myślenia.
    W każdym razie kończę już ten przydługi komentarz i dziękuję za Twój. No i zapraszam częściej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Będzie niepoważnie, choć po takiej wymianie poglądów nie wiem czy wypada:)
    Czyli nie takie Accelerando straszne, jak je malują? Dobrze wiedzieć, bo zanim poczytałam w opiniach o książce jakie to trudne i niezrozumiałe, kiedyś przeszukiwałam wersję angielską (potrzebowałam odpowiedzi na jakieś pytanie w konkursie Katedry) - i mnie trochę przeraziła :) Ale skoro Accelerando oceniasz jako przystępniejsze od Ślepowidzenia, to się kiedyś rozejrzę . Bo już się nie boję - przynajmniej polskiego wydania ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Viv - po takiej wymianie poglądów aż człowiek boi się napisać coś w potocznym stylu :)

    Jeśli zaś chodzi o samą książkę - będę musiała kiedyś spróbować, nawet jeśli musiałabym co chwilę posiłkować się słownikiem i wujkiem Google :P

    OdpowiedzUsuń
  6. @Maciej Rybicki

    "Inną kwestią jest to, czy "Accelerando" to "prawdziwe hard SF”. To zależy co przez ten termin rozumiemy."

    Ja rozumiem to bardzo klasycznie, czyli "Jeśli dzieło stoi w sprzeczności ze stanem wiedzy w chwili pisania (violates the scientific understanding at the time of writing), to nie jest to już hard SF" (więcej o tym pisałem na http://www.blog.podrzucki.eu/?p=139 ). Zgodnie z tą definicją ani Accelerando, ani tekstów Bacigalupiego do hard SF nie można zaliczyć. Podstawy naukowe tych książek są raczej słabiutkie, bo i nie o naukowość w tych dziełach chodziło, lecz o ideologię - pierwsze to wyznanie wiary żarliwego post/transhumanisty i hołd dla Kurzweila, który w środowisku naukowym jest traktowany z przymrużeniem oka, a drugie to manifest Greenpeace.

    Ja w ogóle bym się tymi dwiema pozycjami nie zajmował i już się nie odzywał, gdyby nie reakcje czytelników na obydwie te książki. Co chwilę bowiem natykam się na wypowiedzi, że Stross czy Bacigalupi snuje bardzo prawdopodobną wizję naszej przyszłości. Otóż prawdopodobieństwo ziszczenia się różnych fantastycznych wizji, sumując po historiach, autorach i trafieniach, oscyluje zawsze wokół neutralnych pięćdziesięciu procent, czyli ich prognozy są tyle warte, co rzut monetą. I nawet nasz Lem do wyjątków wcale nie należy, bo chociaż z perspektywy czasu wydawać się nam może prorokiem, to przecież równie dużo miał przewidywań niecelnych, co i celnych. Ale pięćdziesiąt procent to średnia. Strossowi natomiast, a Bacigalupiemu tym bardziej, nie daję nawet pięciu procent szans, że ich wizje doczekają się realizacji. To nie są futurolodzy, to są zwykli propagandyści dnia dzisiejszego, a ich dzieła nie są żadnymi oknami na przyszłość, tylko jednorazowym produktem teraźniejszości, na daną chwilę najmodniejszych hype’ów i strachów, równie ponadczasowe co gazetka z Carrefoura. Nie w tym jednak problem, co jeden z drugim autor sobie wypisuje - każdemu w końcu wolno, mnie nie wyłączając. Gorzej, gdy czytelnik daje się autorom na ich sztuczki nabierać i manipulować i gdy zmyślenia zaczyna brać za całkiem realne wizje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdy zacząłem Accelerando miałem wrażenie, że czytam coś Manovicha :P

    OdpowiedzUsuń
  8. @Viv - To, że stwierdziłem, że "Accelerando" jest moim zdaniem przystępniejsze niż "Ślepowidzenie" nie znaczy, że jest ono ogólnie przystępne. Bo jak zaznaczyłem - wymaga ono sporo wysiłku. Tyle że ten wysiłek nie boli;) To tak jakby ze stwierdzenia "Real gra gorzej niż Barca" wnioskować, że Real gra kiepsko - niestety tak nie jest;)

    @Wawrzyniec Podrzucki - wiele wątków się tu rodzi. Przede wszystkim czym jest "hard SF" - idąc tym tropem, tzn. trzymając się ekskluzywnej definicji konwencji, okaże się, ze dzieł tego typu jest naprawdę bardzo mało, pomijając już zupełnie kwestię ich ich obioru przez czytelników i wartości literackie. wydaje mi się, że jednak sensowniejsza w użyciu jest definicja inkluzywna, zostawiająca większe pole dla autorskiej inwencji. I tak żyjemy w czasach gdzie jakakolwiek sf jest w odwrocie, więc każde nowe, wnoszące coś dzieło cieszy. Tym bardziej, że poziom specjalizacji współczesnej nauki i poziom kompetencji odbiorców literatury sf powodują iż klasyczne hard SF może być dla czytelnika, który nie jest specjalistą (i to w wielu dziedzinach) kompletnie niezrozumiałe. Inna jest współczesna nauka (niż ta z lat 60tych czy 70tych) inne musi być zatem współczesne "hard SF" - a "Accelerando" jest tu pewną propozycją - co nie znaczy, ze trafi ona w oczekiwania purystów.

    Osobnym zagadnieniem jest rozpatrywanie tego typu utworów z perspektywy prawdopodobieństwa - no cóż, ja bym nawet twierdził, że wspomniane przez Ciebie 5% to i tak za dużo. I wydaje mi się, że postrzeganie jakiejkolwiek książki beletrystycznej, jako prawdopodobnej wizji jest niezwykle naiwne - co nie znaczy, że nie warto zwrócić uwagi na problemy przez dzieło literackie (a nie naukowe*) poruszane. W pełni zgadzam się z tym, że problemy poruszane przez autorów są problemami jak najbardziej współczesnymi – bo to współczesność je generuje. Nie wyobrażam sobie , ze może być inaczej, każda bowiem ewentualna przyszłość musi być generowana z teraźniejszości. W tym sensie twórczość Strossa i Bacigalupiego jest ważna dla współczesnej fantastyki. A to, gdzie ich literackie wizje oparte są na błędnych założeniach (zaznaczam – nie mówią tu o mało prawdopodobnych konsekwencjach wyprowadzonych z założeń prawidłowych/zgodnych ze stanem wiedzy naukowej wyprowadzonej z jakichkolwiek paradygmatów** ), no cóż, czujny czytelnik bez problemu to dostrzeże.

    ----
    *zupełnie inną kwestią jest to, że nauki społeczne (socjologia, ekonomia, a w pewnym sensie i szeroko rozumiana futurologia) nie posiadają aparatu poznawczego pozwalającego na dokonywanie predykcji. Z trzech podstawowych funkcji poznania naukowego (opis, wyjaśnianie i predykcja) jedna może być wypełniana w bardzo ograniczonym zakresie. To jest ogromna bolączka przedstawicieli tychże nauk (moja też, choć wielu kolegów po fachu strasznie się irytuje gdy o tym mówię) ale i jednocześnie problem przyszłości - jak zebrać taką ilość danych, która pozwoli dokonywać wiarygodnych predykcji przy tak ogromnej licznie zmiennych kształtujących życie społeczne w zglobalizowanym świecie. Tu niestety żadne lansowane przez ekonomistów "modele ceteris paribus" nie są wystarczające.
    **przyjmuję tu założenie o wieloparadygmatyczności nauk(i) –braku jednego wszechobowiązującego paradygmatu poznania. Ale to już takie spaczenie socjologa;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...