sobota, 5 stycznia 2013

Dzieci Pierścienia - Larry Niven - recenzja z portalu Fantasta.pl

Kiedy trochę ponad rok temu recenzowałem Tron Pierścienia, trudno było mi ukryć swoje rozczarowanie. Trzeci tom cyklu Larry’ego Nivena okazał się bowiem być nie tylko książką po prostu kiepską, ale w dodatku marnie wydaną, z fatalnym tłumaczeniem na czele. Stąd też do zamykających historię kosmicznego artefaktu Dzieci Pierścienia podchodziłem ze sporą dozą nieufności. Z drugiej strony tekst okładkowy zapowiadał wyjaśnienie wszystkich pytań, które rodziły się przy okazji lektury poprzednich tomów cyklu. Jako że oryginalny Pierścień darzę nieustającym sentymentem, nie było po prostu innego wyjścia, jak sięgnąć po najnowszą pozycję z serii Klasyka Science Fiction. Zaniepokojonych kiepskimi opiniami, z jakimi spotkał się Tron…, chcę już w tym miejscu uspokoić – jest wyraźnie lepiej, zarówno pod względem literackim, jak i edytorskim. Czy to jednak wystarczy, aby było warto sięgnąć po finalną odsłonę Nivenowskiego cyklu?



Tym, co różni Dzieci Pierścienia od Tronu…, jest przede wszystkim fakt, że wreszcie widać jakiś konsekwentnie realizowany pomysł. Czy jest to pomysł dobry, to zupełnie osobna sprawa, ważne jednak, że choćby z grubsza wiadomo co i dlaczego się w powieści dzieje. Krótko mówiąc: w okolice Pierścienia dotarła galaktyczna wojna, która – jak to wojna – z dużym prawdopodobieństwem zostawi po sobie tylko zgliszcza i trupy. Kosmiczny artefakt jest zatem po raz kolejny w niebezpieczeństwie, a nasi ulubieni bohaterowie z odmłodzonym i podającym się za własnego potomka Luisem Wu na czele po raz kolejny muszą podjąć wysiłek uratowania tego unikatowego na skalę kosmiczną obiektu. Dodajmy do tego infiltrację powierzchni Pierścienia przez agentów ARM, machinacje poznanych w poprzednich tomach protektorów, wątek romantyczny, nieco typowej dla Nivena eksploracji (na szczęście eksploatowania motywu rishathry jest tu znacznie mniej niż w poprzednim tomie), kilka dość niespodziewanych zbiegów okoliczności i zagrań typu deus ex machina, a także wyraźną tendencję do włączania w treść powieści maksymalnej ilości wyjaśnień dotyczących pochodzenia i historii Pierścienia. Wymieszajmy to wszystko, ubierzmy w dialogi, odstawmy na chwilę i skonfrontujmy z głosami fanów. W efekcie dostaniemy właśnie coś takiego, jak Dzieci Pierścienia – powieść, której daleko do bycia rynkowym hitem (nawet w ramach dość wąsko rozumianej konwencji), natomiast bez wątpienia starającą się odpowiedzieć na oczekiwania miłośników cyklu Nivena.

Dzieci Pierścienia stanowią modelowy wręcz tom kończący cykl, kumulujący w sobie wszystkie wady i zalety poprzednich jego odsłon. Tym, co stanowi jego największą zaletę, jest przede wszystkim podomykanie wielu niejasnych wątków, a także charakterystyczny dla Nivena rozmach. Wyraźnie odczuć można specyficzny styl tego autora, w ogromnym stopniu bazujący na dialogach. Jedni to lubią, inni niekoniecznie, nie mniej jednak ci z czytelników, którzy mieli już z twórczością Amerykanina do czynienia, powinni bezbłędnie poczuć jego charakterystyczną manierę pisarską, ze wszystkimi jej wadami i zaletami. Powieść czyta się dynamicznie, bez przestojów, jednak jak to zwykle u niego, czasem w tekst wkrada się chaos i nie bardzo wiadomo, o co w zasadzie chodzi. Z drugiej jednak strony dość wyraźna główna oś fabularna pozwala szybko połapać się w Nivenowskiej narracji. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że autorowi bardziej zależało na zakończeniu swojego cyklu „z wykopem” i „pod publiczkę” niż na stworzeniu faktycznie wciągającego i nowatorskiego dzieła. Prosta fabuła raczej rzadko zaskakuje, a gdy już, to czyni to raczej na zasadzie mało przekonujących (i właśnie przez to zaskakujących) zbiegów okoliczności, zwykle sprowadzających się do pokazania nieznanych dotąd powiązań między poszczególnymi bohaterami cyklu. Ot, taki fabularny chów wsobny i rozmach kontrolowany.

Trudno jest z tej perspektywy jednoznacznie ocenić Dzieci Pierścienia w sposób pozytywny bądź negatywny. Biorąc pod uwagę, iż jest to pozycja adresowana w zasadzie tylko i wyłącznie do osób znających wcześniejsze tomy, trzeba stwierdzić, że jako konkluzja serii jest to powieść w zasadzie udana, zamykająca większość otwartych wątków, dająca odpowiedzi na wiele z pytań nurtujących miłośników Pierścienia, wreszcie operująca znanym z wcześniejszych jego odsłon schematem i bohaterami. Jeśli zatem ktoś lubi wcześniejsze części cyklu i oczekiwał na jego konkluzję, powinien być z lektury Dzieci… zadowolony. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że jest to jednak książka trochę zbyt asekuracyjna, stworzona przez Amerykanina raczej ze względu na rynkowe i fandomowe zapotrzebowanie niż z powodu pojawienia się kolejnych pomysłów, jak twórczo można wykorzystać jeden z najbardziej charakterystycznych kosmicznych artefaktów w historii science fiction. Tym, co cieszy, jest fakt, że polski czytelnik dostał wreszcie możliwość zapoznania się z cyklem w całości – z jego słabszymi i lepszymi momentami. Cieszy też to, że Dzieciom Pierścienia udało się zatrzeć fatalne wrażenie, jakie robiła edytorska i translatorska strona Tronu Pierścienia. Widać, że w przygotowanie tekstu zostało włożone sporo pracy i za to należą się Solarisowi brawa, bo tym razem wreszcie potraktował swoich odbiorców serio. Podkreślam „swoich”, bo to właśnie zagorzali miłośnicy klasycznej science fiction są tymi, do których książka ta jest adresowana. Oni powinni być usatysfakcjonowani faktem, że wreszcie mogą na półce postawić cały cykl autorstwa Nivena

3/6

4 komentarze:

  1. Już wiadomo że to nie jest ostatni tom cyklu Pierścieñ...w 2012 ukazał dię kolejny napisany przez Nivena z Lernerem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E no nie. "Fate of worlds" jest piątym tomem "Floty światów", którą Niven pisze z Lernerem. Ale "Flota światów" choć dzieje się uniwersum Poznanego Kosmosu (tak samo jak wiele innych tekstów Nivena) nie jest kontynuacją "Pierścienia". Ten sam świat, zupełnie inna historia.

      Usuń
  2. Fate of Worlds (2012)
    Return from the Ringworld
    (The fifth book in the Ringworld series)
    For decades, the spacefaring species of Known Space have battled over the largest artifact -- and grandest prize -- in the galaxy: the all-but-limitless resources and technology of the Ringworld. But without warning, the Ringworld has vanished, leaving behind three rival war fleets.

    Something must justify the blood and treasure that have been spent. If the fallen civilization of the Ringworld can no longer be despoiled of its secrets, the Puppeteers will be forced to surrender theirs. Everyone knows that the Puppeteers are cowards.

    But the crises converging upon the trillion Puppeteers of the Fleet of Worlds go far beyond even the onrushing armadas:

    Adventurer Louis Wu and the exiled Puppeteer known only as Hindmost, marooned together for more than a decade, escaped from the Ringworld before it disappeared. And throughout those years, as he studied Ringworld technology, Hindmost has plotted to reclaim his power ...

    Ol't'ro, the Gw'oth ensemble mind -- and the Fleet of Worlds' unsuspected puppet master for a century -- is deviously brilliant. And increasingly unbalanced ...

    Proteus, the artificial intelligence on which, in desperation, the Puppeteers rely to manage their defenses, is outgrowing its programming -- and the supposed constraints on its initiative ...

    Sigmund Ausfaller, paranoid and disgraced hero of the lost human colony of New Terra, knows that something threatens his adopted home world -- and that it must be stopped ...

    Achilles, the megalomaniac Puppeteer -- twice banished, and twice rehabilitated -- sees the Fleet of Worlds' existential crisis as a new opportunity to reclaim supreme power. Whatever the risks ...

    One way or another, the fabled race of Puppeteers may have come to the end of their days.

    http://www.fantasticfiction.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to pardąsik. Choć wychodzi na to, że rację mamy obaj (obydwoje?), bo "Fate..." ma być w zalożeniu kontynuacją zarówno "regularnego" Pierścienia, jak i "Floty...". No cóż, pewnie i u nas solaris wyda, ale raczej jako kontynuację "Floty" wlaśnie

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...