Numery tematyczne czasopism mają swoje wady i zalety,
ja osobiście uważam je za całkiem sympatyczne, pod warunkiem, że nie
pojawiają się zbyt często. Dość specyficzną formę takiego wydania
specjalnego przyjął ósmy numer magazynu „Coś na progu”, poświęcony w
całości twórczości Edgara Rice’a Burroughsa. Specyfika ta tkwi przede wszystkim w tym, że lwią część numeru stanowi zamieszczona w całości krótka powieść twórcy Księżniczki Marsa, także wchodząca w skład marsjańskiego cyklu. Władca Umysłów z Marsa uzupełniony został o kilka artykułów krytycznych dotyczących twórczości Burroughsa,
archiwalny wywiad z nim samym, a także burroughsowski humorystyczny
komiks Daniela Grzeszkiewicza. Muszę przyznać, iż taka forma prezentacji
autora kojarzonego w Polsce przede wszystkim z Tarzanem i filmową
inkarnacją Johna Cartera robi bardzo dobre wrażenie, wprowadzając w
kontekst nawet czytelnika średnio obeznanego w dziełach Amerykanina.
Zresztą, poza tekstami o Tarzanie nie wydano ich w naszym kraju
specjalnie dużo.
Niewątpliwie głównym punktem programu ósmego „Cosia…” jest publikowana w Polsce po raz pierwszy powieść. Władca Umysłów z Marsa z 1928r. jest szóstym z marsjańskich tekstów Burroughsa. W Polsce do tej pory w całości ukazała się tylko jedna z powieści cyklu (Szachiści Marsa ukazali się bowiem jedynie we fragmencie zamieszczonym w drugim tomie Drogi do Science Fiction),
jest to zatem świetna okazja do zapoznania się bliżej z kolejnym
klasykiem znanym głównie „ze słyszenia”. Choć w przypadku tej powieści
bohaterem nie jest John Carter, schemat typowy dla pulpowo-przygodowej
konwencji jest jednak wyraźnie zachowany. Mamy zatem Ziemianina –
Ulyssesa Paxtona – który w dość niejasnych okolicznościach trafia na
Marsa, gdzie przeżywa rozmaite perypetie, zasadniczo rzecz biorąc natury
romansowo-awanturniczej. Władca Umysłów z Marsa wręcz w definicyjny sposób wpisuje się w trochę zapomniany już nurt planetary romance
– typowo heroiczny główny bohater, świat na pograniczu science fiction i
fantasy, wyraźny wątek miłosny jako główna oś fabuły, a także silne
zorientowanie na akcję to dokładnie to, co znajdziemy w powieści Burroughsa.
Ponadto już od pierwszych zdań usatysfakcjonowani powinni być miłośnicy
pierwszoosobowej narracji, typowej dla pulpowych tekstów z początku XX
wieku.
W ramach wyraźnie nakreślonych ram gatunkowych mamy
do czynienia z tekstem naprawdę dobrym, stanowiącym świetny przykład
literatury, jakiej obecnie ze świecą szukać. Trzeba jednak uczciwie
przyznać, iż podczas lektury czuć upływ lat od czasu premiery zawartej w
ósmym „Cosiu…” powieści. Władca Umysłów z Marsa jest po
prostu tekstem z innej epoki. Ma to jednak pewien nieodparty urok i
stanowi świetny dokument okresu bardzo ważnego dla kształtu współczesnej
fantastyki. W mojej opinii warto sięgnąć po najnowszy numer magazynu
„Coś na progu” przede wszystkim ze względu na ten specyficzny klimat
taniej masowej rozrywki, jaką pokoleniom Amerykanów dostarczały weird
tales. Bo choć wiadomo, ze czasy te nie wrócą, że obecnie czytamy
inaczej i co innego, to jednak warto poszperać w korzeniach i poczuć
klimat, który zainspirował wielu twórców fantastyki bardziej nam
współczesnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz