wtorek, 5 listopada 2013

Hell-P - Eugeniusz Dębski - recenzja z portalu Fantasta.pl

Chyba każdy z nas ma na półce takie zakupione niegdyś pod wpływem chwili książki, nabyte zdawałoby się wbrew wszelkiemu rozsądkowi. Niby wiemy, że autor raczej taki sobie, temat średnio ciekawy, opinie fatalne, w kolejce kilkadziesiąt innych pozycji, a jednak jakimś cudem dokonujemy zakupu, który ląduje potem na półce na czas bliżej nieokreślony. Mimo wszystko zdarza się, iż po przyjęciu przez papier odpowiedniej ilości kurzu (swoją drogą, obawiam się, że miłośnicy e-wydań napotykają pewne problemy z dopełnieniem tego „punktu programu”) pchnięci impulsem postanawiamy po taką odleżaną książkę sięgnąć. Czytelnicze doświadczenia, które potem następują, zaskakująco często określane bywają jako „niezapomniane”… niestety, nie zawsze w pozytywnym tego słowa znaczeniu.


W moim przypadku przykładem powieści, która czekała na swój moment ładnych parę lat, było Hell-P Eugeniusza Dębskiego. Książkę kupiłem kiedyś okazyjnie, bo w sumie miała co najmniej kilka elementów potrafiących przykuć moją uwagę: mity Cthulhu w polskim klimacie, Wrocław, sensacyjny klimat – w sumie „czemu nie?”. Ostatecznie jednak musiało upłynąć sporo wody w Odrze, żebym wreszcie zdobył się na lekturę – akurat miałem ochotę na pozycję lekką i szybką. Pewnego październikowego poranka spiesząc się na tramwaj, chwyciłem z półki niedawno odkurzony egzemplarz (odpowiednia warstwa kurzu jest w przypadku takich książek absolutnie obligatoryjna), po czym zasiadłszy w wagonie linii nr 1 na luksusowym, plastikowym krzesełku oddałem się lekturze. Już chwilę później pojawiło się swoiste osłupienie, które zniknęło chyba dopiero kilka dni później, po skończeniu tej osobliwej, czytelniczej przygody.

W najogólniejszym zarysie Hell-P jest powieścią z pogranicza sensacji i horroru, w której agent ABW Kamil Stochard zostaje przydzielony amerykańskiemu agentowi o bliżej nieokreślonej afiliacji w celu przeprowadzenia supertajnej misji. W tym miejscu mogą pojawić się spojlery, zatem jeśliś drogi Czytelniku nie przerwał jeszcze lektury i wciąż tkwisz w postanowieniu zapoznania się z całością książki w stanie błogiej fabularnej nieświadomości, przejdź, proszę, do kolejnego akapitu. Przedstawiony powyżej zarys nie oddaje bowiem całości kuriozalnego konceptu tak pomyślanej fabuły . Uzupełniają go bowiem dotyczący głównego bohatera i wyraźnie eksponowany, aczkolwiek kompletnie bezsensowny, wątek homoseksualny, oczywiste w ramach przyjętej konwencji polskie korzenie amerykańskiego likwidatora, no i crème de la crème tej powieści, czyli guimony – pomioty Cthulhu przybierające zwykle formę ludzi w podeszłym wieku. W narracji nie brakuje zatem scen w kolejce do MOPS-u , walk z pochodzącymi nie z tego świata moherowymi beretami czy też wstrząsających opisów staruszków, szarżujących na dzielnych likwidatorów. Pełno tu akcji, przetwardzielskich dialogów rodem z filmów sensacyjnych klasy B, pojawia się nawet kilka całkiem zgrabnych zwrotów fabuły. Tyle, że nie mogę się oprzeć wrażeniu że coś jednak w tej powieści nie wyszło.Wydaje się, że Hell-P miał być w swoim założeniu pastiszem zarówno konwencji sensacyjnej, jak i kolejnych wariacji na temat lovecraftowskiej mitologii. Umiejętna literacka gra z pewnymi schematami wymaga jednak bardzo subtelnego balansowania, niejako na ostrzu noża. Tyle tylko, że gdy omsknie nam się noga, bardzo łatwo z tego ostrza spaść, a co gorsza – jeszcze się pokaleczyć. To przydarzyło się DębskiemuHell-P jest co najwyżej parodią operującą wyostrzeniami i groteską w sposób, który może na chwilę zainteresować, ale po kilkudziesięciu stronach zamiast uśmiechu częściej wywołuje zażenowanie i znudzenie. Nie wnikając zupełnie w warsztat autora, można stwierdzić w tym przypadku, że jazda po bandzie nie obyła się bezboleśnie.

Lekturę pierwszej części perypetii agenta Stocharda będę pewnie pamiętał długo – w tym sensie niewątpliwie jest to książka, która nie pozostawia czytelnika obojętnym. Nie jest to też powieść, którą mógłbym ocenić jako jednoznacznie złą. Wrocławski autor mniej lub bardziej świadomie wypracował wybitnie rozrywkową, humorystyczno-sensacyjną formułę, która pewnie trafi w gusta niejednego amatora lekkiej prozy tramwajowej. Ostateczne jednak nie mogę się pozbyć cierpkiego posmaku przesady, wypełzającego niczym macki z każdej niemal strony tej książki, z każdej sceny i dialogu. Być może, gdyby wgłębić się w tekst, udałoby się odnaleźć tam coś, co skłoniłoby mnie do bardziej przychylnego spojrzenia na Hell-P i zainteresowania się jej kontynuacjami – Moherfucker i Russian Impossible. Problem w tym, że książka zniechęca do głębszej refleksji nad jej treścią. I może lepiej, żeby tak zostało – jako skrajnie przejaskrawiona, czysto rozrywkowa parodia jest jeszcze w stanie się obronić. No bo chyba nikt mi nie powie, że pomioty Cthulhu udające staruszków to literatura „na poważnie”.

2,5/6

7 komentarzy:

  1. Nie czytałem nic wspomnianego wyżej autora, ale opis zupełnie do tego nie zachęca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Śmierć Magów z Yara" swego czasu miała jedną z najgorszych całościowych ocen na Fantaście (w sumie dalej ma bodaj 1.8). Btw. szkoda, zż tej opcji już nie ma - było wiadomo czego unikać... albo co czytać dla beki :P

      Usuń
    2. Swego czasu lubiłem serię o Owenie Yeatsie - czerniawe kryminały z ultraklasycznym prywatnym detektywem, tyle, że w przyszłości.

      Dużo uroku miał też debiutancki zbiór opowiadań autora.

      Usuń
  2. Maćku, jesteś prawdziwie łaskawy dla tego szmatławca. U mnie co prawda grała ona bardzo poważną funkcję, zastępując złamaną nóżkę w jednym z mebli, no ale autor chyba nie o takim przyjęciu marzył. To było takie złe...!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze tak złe, że aż kusi, żeby samej sprawdzić i się pośmiać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to chyba jedyny rozsądny powód dla którego można po tę książkę sięgnąć. Ale prawdę mówiąc jest tyle lepszych rzeczy, że szkoda czasu. serio

      Usuń
  4. Hell-P to dobre czytadło weekendowe, bo Dębski jako rasowy diler rozrywki, potrafi zabawić i rozluźnić.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...