Osoba chcąca się zainteresować problematyką nauki w III Rzeszy
niejako skazana jest na przekopywanie się przez ogromne ilości źródeł o
kiepskiej lub wręcz żadnej wartości poznawczej. Na temat ukrytych w
zboczach gór laboratoriów, kolejnych wariacji wokół Wunderwaffe,
eksperymentów na ludziach, tajnych zakładów produkcyjnych i
rewolucyjnych wynalazków wyprzedzających swoje czasu o całe
dziesięciolecia napisano mnóstwo. Nazistowskie Niemcy były silne swym
przemysłem znajdującym oparcie nie tylko w rządowych funduszach i
wykorzystaniu przymusowej siły roboczej, ale także w niezwykłych
sukcesach niemieckiej nauki. Temat to pasjonujący i wciągający, przez
kolejne powojenne lata obrosły ogromną wręcz ilością mitów. Trudno
jednak zaprzeczyć, że z innowacyjnych osiągnięć niemieckich
konstruktorów i badaczy jeszcze wiele lat po wojnie korzystali zarówno
Amerykanie jak i Sowieci. Nie dziwią zatem spekulacje dotyczące
niemieckiego programu jądrowego. Od pewnego momentu naukowcy III Rzeszy
prowadzili bowiem intensywne badania mające na celu skonstruowanie
niszczącej broni, której działanie opierać się miało na energii
wyzwolonej z rozszczepionego atomu – broni, która wygrać miała wojnę… i
wygrała, tyle, że dla Amerykanów. Rodzących się pytań jest niezwykle
wiele. Przynajmniej na część z nich postarał się odpowiedzieć Leszek
Adamczewski w swojej książce zatytułowanej Pierwszy błysk. Tajemnice
hitlerowskiej broni jądrowej.
Muszę przyznać, że podchodziłem do
tej pozycji z pewnym dystansem, obawiając się iż może okazać się zbiorem
mniej lub bardziej wydumanych rewelacji, nie do końca biorąc pod uwagę
potwierdzone fakty. Na szczęście Adamczewskiemu daleko do popularnych
łowców historycznych sensacji i podstawą jego publikacji są solidnie
udokumentowane fakty. Informacje na temat głównych postaci i ośrodków, w
których prowadzone były niemieckie badania jądrowe stanowią pierwszą
część książki. Pochodzący ze Szczecina autor przedstawia problemy z
jakimi spotykały się główne zespoły prowadzące prace badawcze: od
trudności w dostępie do aparatury badawczej i materiałów
rozszczepialnych, przez osobiste relacje, po negatywne nastawienie
Hitlera do fizyki, jako „żydowskiej nauki”. Jednocześnie Adamczewski
zdaje się dość wyraźnie sugerować, iż w ostatnim etapie wojny Niemcy
byli bardzo blisko posiadania broni jądrowej, a przynajmniej, iż
przeprowadzone zostały próby z wykorzystaniem słabych ładunków tego
typu.
Druga i trzecia część Pierwszego błysku mają charakter
znacznie bardziej deliberatywny. Autor Podziemnego skarbca Rzeszy
stara się zwrócić uwagę na co ważniejsze i co ciekawsze spekulacje na
temat niemieckich badań atomowych i w sposób możliwie rzetelny je
zweryfikować. Na szczęście daleko mu w tej materii do „łowców tajemnic”
pokroju Igora Witkowskiego i innych. Adamczewski idzie raczej w drugą
stronę – stara się poddawać w wątpliwość i weryfikować niesprawdzone lub
trudne do udowodnienia tezy. Tego typu formuła, w której to czytelnik
musi ocenić na ile „da wiarę” przeróżnym spekulacjom, sprawdza się w
moim mniemaniu całkiem nieźle. Z jednej strony daje bowiem wrażenie
prowadzenia wywodu opartego na popartych rozmaitymi źródłami
informacjach, z drugiej zaś zostawia furtkę dla pomysłów bardziej
pobudzających wyobraźnię.
Trudno ocenić na ile książka
Adamczewskiego jest kompletnym i kompetentnym podsumowaniem niemieckich
badań nad bronią atomową. Na pewno jest dobrze napisana i wciągająca.
Przyjmując formułę popularną ma na celu, na równi z omówieniem tematyki,
zainteresować czytelnika i podsycić jego ciekawość. A to udaje się
bardzo dobrze, szczególnie, że autor chętnie sięga też po wątki związane
z terenami współcześnie polskimi. I choć historyczni puryści mogliby
poddawać w wątpliwość zasadność włączania do tekstu wątków słynnej
„Muchołapki” czy kompleksu „Riese”, wydaje się mieć to sens przede
wszystkim demitologizujący wspomniane obiekty. Być może formuła, którą
przyjął Adamczewski czyni jego książkę czymś na wzór literackiego
pariasa sytuującego się gdzieś między „poważną” literaturą faktu, a
spekulacjami „łowców tajemnic”, jednak wydaje się, że gdyby którykolwiek
z tych wątków pominąć Pierwszy błysk by na tym stracił. Stąd też
należy go ocenić jak najbardziej pozytywnie.
Ocena w skali PHW:
- Temat i treść : 7/10
- Język, styl, kompozycja tekstu : 7/10
- Forma wydawnicza : 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz