W ostatnich kilku latach Piotr Zychowicz – obecnie redaktor naczelny
miesięcznika „Historia Do Rzeczy” – stał się niewątpliwie jednym z
najczęściej widocznych w mediach polskich publicystów historycznych.
Przyczyną takiego stanu rzeczy stały się przede wszystkim jego
bestsellerowe książki: Pakt Ribbentrop-Beck, Obłęd ‘44, czy też
najnowsza Opcja niemiecka. Wydaje się, że popularność swych tekstów
zawdzięcza Zychowicz przede wszystkim trzem czynnikom: odwadze
w stawianiu niepokornych, bezkompromisowych tez; popularności myśli
historyczno-politycznej stawiającej się w opozycji względem lewicy (a
dokładniej mówiąc zatrważająco szeroko rozumianego komunizmu i wszelkiej
po nim spuścizny); a także, czego trudno mu odmówić, ponadprzeciętnie
sprawnemu pióru. Czy zatem warto sięgnąć po jego teksty? Czy znoszą coś
one do dyskursu na temat polskiej historii? Postaram się odpowiedzieć na
te pytania przyglądając się bliżej pierwszej z popularnych książek
Zychowicza – zatytułowanej prowokacyjnie Pakt Ribbentrop-Beck.
Sam tytuł sugerować by mógł, iż książka go nosząca należeć może do
nurtu tzw. historii alternatywnej. I rzeczywiście, choć bynajmniej nie
jest to pozycja beletrystyczna, snucie odpowiedzi na pytanie „co by było
gdyby?” staje się w niej punktem wyjścia dłuższego wywodu. Gdybanie zaś
dotyczy tego, czy Józef Beck, minister spraw zagranicznych kształtujący
polską politykę na arenie międzynarodowej przez niemal całą dekadę lat
30. XX w. decydując się na konfrontację Polski z rosnącą w siłę
militarną potęgą III Rzeszy działa racjonalnie, czy też może należałoby
go raczej za gloryfikowane przez lata posunięcia postawić przed
Trybunałem Stanu. Zychowicz jest w swym wywodzie niezwykle dobitny,
wprost pisząc, iż narażenie Polski i Polaków na tragedię drugiej wojny
światowej (w formie, jaka nasz kraj dotknęła) i okresu rządów demokracji
ludowej, było w zasadniczej części do uniknięcia poprzez zawarcie
proponowanego wielokrotnie układu z hitlerowskimi Niemcami. Autor
skrupulatnie, konsekwentnie analizuje poszczególne scenariusze
alternatywne, skupia się na rozmaitych opcjach i wariantach – wniosek
pozostaje jednak niezmienny. Cała, tragiczna dla Polski historia drugiej
połowy XX stulecia mogła wyglądać zupełnie inaczej, gdyby Beck uważniej
słuchał rad i uwag swego mentora – marszałka Piłsudskiego, który
priorytety polskiej polityki międzynarodowej wyłożył bardzo precyzyjnie i
dobitnie. Zawarta w Pakcie Ribbentrop-Beck analiza dotyka zatem nie
tylko aspektu moralno-ideologicznego, ale także militarnego,
politycznego, prestiżowego, etnicznego, historycznego itd. I – trzeba to
przyznać – robi dość mocne wrażenie.
Trzeba także Zychowiczowi oddać, że wykonał on kawał bardzo solidnej
roboty, tworząc tekst przystępny, wciągający, ale przede wszystkim
złożony – podchodzący do tematu wieloaspektowo. Rzadki to przymiot, gdy
mówimy o twórczości historyczno-politycznych publicystów – szczególnie
tych, o jednoznacznej politycznej proweniencji. W tym miejscu tkwi
bardzo istotny, choć łatwy do przeoczenia szkopuł – Zychowicz swoją
książkę napisał z perspektywy publicysty właśnie, a nie historyka. Ta
zasadnicza różnica ma istotne konsekwencje – autor może pozwolić sobie
na znacznie więcej gdy idzie o interpretację faktów i wydarzeń, a wymaga
się od niego znacznie mniej gdy chodzi o przytaczane fakty i źródła.
Redaktor naczelny „Historia Do Rzeczy” napisał tekst, który swoją siłę
zawdzięcza w dużej części temu, iż jest on skrojony w sposób zaplanowany
na udowodnienie pewnej tezy lub tez – i czyni to w sposób znakomity.
Nie sposób jednak nie zauważyć, iż pewne fakty traktowane są w sposób
wybiórczy, a retoryka oparta na wielokrotnym powtarzaniu postawionych
tez (i popieraniu ich bezustannie tymi samymi cytatami), choć skuteczna,
jest w gruncie rzeczy na dłuższą metę nudna. I zdecydowanie nie
przystająca do warsztatu historyka „pełną gębą”. Zresztą, nie trzeba
specjalnej przenikliwości, aby dostrzec, iż mimo deklarowania przyjęcia
perspektywy „po prostu polskiej”, w gruncie rzeczy mamy do czynienia z
wywodem człowieka nastawionego przede wszystkim antykomunistycznie. To
Związek Sowiecki jest dla Zychowicza największym, niewątpliwym i
niepodważalnym złem i zagrożeniem. Tego typu poglądom i postawie autor
niejednokrotnie dawał wyraz w swoich tekstach publikowanych na łamach
„Rzeczpospolitej”, „Uważam Rze Historia” czy też ostatnio w kierowanym
przez siebie miesięczniku „Historia Do Rzeczy”. Tę ideologiczną w
gruncie rzeczy podbudowę wywodu warto mieć w pamięci, by zrozumieć
dlaczego tezy głoszone przez Zychowicza trafiają w chwili obecnej na
podatny grunt. Tym bardziej, że nie są to wcale tezy nowe. Autor Paktu
Ribbentrop-Beck poszedł bowiem szlakiem myśli politycznej i
historycznej przetartym przez Władysława Studnickiego, Stanisława
Mackiewicza, czy (bardziej współcześnie) Pawła Wieczorkiewicza, którzy
na przekór głosom dokoła głosili, iż w krytycznych dniach końca lat 30.
Polska racja stanu nakazywała wybór – choćby tymczasowego – sojuszu z
Hitlerem.
Nawet mając w pamięci wymienione wcześniej zastrzeżenie względem Paktu Ribbentrop-Beck, nie sposób odmówić książce Zychowicza jednej
rzeczy – podważa ona znane, oklepane i ustawicznie tłuczone do głów
kolejnych pokoleń Polaków schematy. Co więcej, czyni to w sposób tyleż
inteligentny co efektowny (nawet jeśli budzący pewne wątpliwości). Tu
kryje się jej ogromna siła i powód dla którego książka ta jest godna
uwagi – zmusza ona do myślenia, może nawet do przewartościowania
wygodnych (bo utartych) kolei myślenia o losach Polski w XX w. Nie
trzeba się zresztą wcale z Zychowiczem zgadzać. Można (ba! wręcz
należy!) szukać w jego rozumowaniu luk, skrótów, mniej lub bardziej
świadomych przemilczeń, czy wyolbrzymień – samo podjecie pod rozwagę
losów II RP, konsekwencji na pozór małych decyzji podejmowanych przez
jej kierownictwo, stanowić bowiem może bezcenną lekcję także i dziś –
lekcję, której chyba wciąż Polska i Polacy potrzebują. Chodzi mianowicie
o ideę leżącą u samych podwalin jakiejkolwiek polityki uprawianej na
poziomie państwa – uczynienie celem polityki zabezpieczenie żywotnych,
bezpośrednich i konkretnych interesów ludzi żyjących na danym
terytorium. Zychowicz pokazuje w swojej książce jak lekkomyślna polityka
realizowana przez jednego człowieka, rozchwiana miedzy górnolotnym
idealizmem, a osobistą małostkowością, w swoim rezultacie doprowadziła
do tragedii narodu i hekatomby milionów. Być może jest to konstatacja
bolesna, ale wydaje się, że warto się z nią zapoznać – choćby po to, aby
wyrobić sobie własną opinię.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz