poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Avengers: Krucjata dziecięca – Alan Heinberg, Jim Cheung i inni - Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, tom 84 - komiksowa recenzja z Szortalu

Przez długie lata funkcjonowania na komiksowym rynku grupy najpotężniejszych bohaterów uniwersum Marvela utarło się, że ich przygody są mniej lub bardziej sztampowe. W ramach prób urozmaicenia tego, co czytelnik znajdzie otwierając okładkę, najczęściej próbowano wszelkiej maści rotacji w składzie. Doszło wreszcie do momentu, w której pewnie z 2/3 sztandarowych herosów Marvela przewinęło się przez szeregi Avengers (...bo pozostała 1/3 to członkowie X-Men wraz z przyległościami). Nie trudno się więc dziwić, że wszelkiej maści powiewy świeżości mają szansę przyciągnąć nowych czytelników. Tym bardziej, że czasy się zmieniają, podobnie odbiorcy. Wszystko to wymusza na scenarzystach, redaktorach i wydawcach poszukiwania czegoś nowego. Przykładem grupy mającej wnieść nieco świeżego powiewu w światek Mścicieli byli stworzeni przez Alana Heinberga Young Avengers. Scenarzysta postanowił wprowadzić nowe postacie, nawiązujące niejako do ikonicznych Avengersów, a jednak odmienne, młodsze, w swym zamyśle zbudowane wokół innej problematyki, często nowatorskiej. Dzięki temu stworzona przez niego seria okazała się w Stanach Zjednoczonych sporym sukcesem wydawniczym. Dzięki Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela mamy okazję poznać bliżej bohaterów stojących w centrum wydarzeń albumu Krucjata dziecięca.

W tym miejscu widoczny staje się jednak kolejny problem powszechny w przypadku pozycji osadzanych w rozbudowanych uniwersach – czasem ciężko „wejść w historię”, czy śledzić fabułę bez znajomości szerszego kontekstu, historii bohaterów itd. Oczywiście, twórcy muszą iść na kompromisy z oczekiwaniami czytelników, chcąc zachować możliwość przyciągnięcia kolejnych odbiorców. W przypadku Krucjaty dziecięcej takim niezbędnym minimum pozycji, które należy znać są Upadek Avengers i Ród M, historie splatające się wokół postaci Scarlet Witch – jednej z najpotężniejszych postaci uniwersum Marvela. Także seria autorstwa Alana Heinberga sięga po tę postać wykorzystując ją w roli motoru napędowego fabuły… przynajmniej pośrednio. Wszystko wskazuje bowiem na to, że Wiccan i Speed, choć biologicznie nie spokrewnieni, są potomkami Wandy Maximoff. Nikt jednak za bardzo nie wie, co właściwie dzieje się ze sprawczynią Dnia M. Młodzi herosi, wraz ze swoimi towarzyszami z drużyny wyruszają więc na poszukiwania jednej z najciekawszych postaci w uniwersum Marvela. Jak nietrudno się domyślić szybko w sprawę angażują się inni z Avengers i X-Men na czele. W międzyczasie pojawiają się jeszcze inni: Magneto, Iron Lad (Kang Zdobywca) czy wreszcie odgrywający w tej historii niebagatelną rolę Dr Doom. Dzięki temu Krucjata dziecięca okazuje się być klasycznie epicką historią dająca sporo satysfakcji. Mamy tu wszystko, co stanowi kwintesencję komiksowego trykociarstwa: zwroty fabuły, efektowne pojedynki, konflikty postaw i osobowości, tajemnice, nawet podróże w czasie.

Całkiem sporo wnoszą też bohaterowie. Oczywiście, pojawiający się w tle członkowie Avengers czy X-Men stanowią raczej typowe przedstawienia, jednak z pewnością ciekawi są bohaterowie pierwszoplanowi, czyli członkowie Young Avengers. Pierwsze skrzypce gra tu Wiccan (zdeterminowany by odnaleźć „matkę”), ale równie interesująco wypadają jego partner Hulkling (swoją drogą to jeden z pierwszych tak otwarcie pokazanych homoseksualnych związków w mainstreamowym amerykańskim komiksie) czy „brat” Speed. Ale i innym młodym herosom niczego pod względem konstrukcyjnym nie brakuje, co poniekąd zaskakuje biorąc pod uwagę fakt, iż w większości są to postaci definiowane w odniesieniu do herosów związanych z klasyczną drużyną. Dość powiedzieć, ze miedzy postaciami dzieje się sporo, mamy konflikty nie tylko interesów, ale też czysto personalne, wynikające z postaw. Wreszcie jest też Scarlet Witch – postać, w której mocy jest wstrząsnąć całym uniwersum. I choć trudno się oprzeć wrażeniu, że Heinberg podszedł do materii nieco zachowawczo (w końcu ktoś musiał wreszcie „posprzątać po Bendisie”), to i tak zwieńczenie tej, ciągnącej się od przeszło 10 lat historii, jest całkiem satysfakcjonujące.

Elementem robiącym znakomite wrażenie są także rysunki Jima Cheunga – wykonane w bardzo charakterystycznym stylu, pełne detali i dynamiczne. Bardzo podoba mi się jego kreska, nawet mimo lekko „mangowej” maniery, gdy przychodzi do szkicowania twarzy. Szkoda tylko, że jest to artysta współpracujący z Marvelem raczej z doskoku, przede wszystkim przy okładkach. 

Muszę przyznać, że Krucjata dziecięca okazała się być pozycją udaną. Jeśli znamy kontekst możemy liczyć na sporo dobrej zabawy, z dynamicznym, złożonym scenariuszem i świetnymi rysunkami. Myślę, że nie bez znaczenia pozostaje też fakt, iż przy okazji zamknięcia wątków ważnych w kategoriach całego uniwersum sięgnięto po mniej oczywistych bohaterów. To niewątpliwy powiew świeżości, który pozwala odetchnąć od podobnych do siebie historii kręcących się wciąż wokół tych samych postaci. W tym sensie komiks Heinberga i Cheunga, nawet jeśli nie jest arcydziełem, z pewnością wart jest tego, by poświęcić mu parę godzin.

4,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...