Stalowe Serce, pierwszy tom „Mścicieli” Brandona Sandersona, wzbudził we mnie dość mieszane uczucia. Z jednej strony podejmował popularny ostatnio temat superbohaterów i przenosił go z medium komiksowego czy filmowego na grunt literatury. Amerykanin stworzył malowniczą, bardzo dynamiczną historię, która miała swój charakter. Z drugiej strony, wyraźnie zauważalne były bolączki charakterystyczne dla nurtu young adult. Jak na tym tle przedstawia się druga powieść cyklu?
Pożar zbudowany jest na schemacie nieco podobnym do poprzedniego tomu - David Charleston i Mściciele biorą na cel kolejnego potężnego Epika. I choć nie ma tu z oczywistych względów wprowadzenia do historii głównego bohatera, zmienia się na dobrą sprawę niewiele – wciąż obserwujemy nieco postapokaliptyczny świat, w którym pojawili się obdarzeni różnymi nadnaturalnymi zdolnościami Epicy. Z nikomu nieznanych względów posiadanie mocy nieuchronnie sprowadza na Epików chęć mordu, bezwzględnego wykorzystania zwykłych ludzi i niejednokrotnie prowadzi do dominacji nad nimi. W ten sposób powstały kontrolowane przez Epików miasta takie jak znane ze Stalowego Serca Newcago, czy też przedstawiony w Pożarze Babilar (niegdyś znany jako Nowy Jork). David wraz z kierowaną przez enigmatycznego Profesora grupą Mścicieli biorą na cel kolejnego Epika, który ich zdaniem zagraża ludziom zamieszkującym kontrolowane przez niego miasto. W tym celu wybierają się w długą podróż, aby dotrzeć na Wschodzie Wybrzeże. Zmienia się nieco konfiguracja grupy czy też wprowadzone zostają nowe postacie. Inna jest oczywiście scenografia, choć podobnie jak wcześniej jest ona nieuchronnie połączona z osobą dominującego w mieście Epika – i tak, podczas gdy skute stalą Newcago drżało w uścisku Stalowego Serca, tak tnący w wodzie Babilar jest domeną kontrolującej ten żywioł Regalii. Wreszcie zupełnie odmienny jest też status samego Davida, który stał się znany (także wśród Epików) jako zabójca Stalowego Serca. Sama postać zmienia się jednak w dość ograniczonym stopniu – dopełnienie zemsty za śmierć ojca nie zmieniło wiele w jego stosunku do Epików, broni, czy też relacji międzyludzkich… co oznacza, że (nieodzowny w przypadku powieści young adult) wątek romansowy znajduje w Pożarze swoje rozwinięcie.
Sednem, a jednocześnie najsilniejszą stroną drugiej odsłony Mścicieli, jest dynamika wydarzeń. Dzieje się dużo i często, ale Sandersonowi słowa uznania należą się przede wszystkim za świetnie rozgrywane zwroty akcji. Widać, że nawet operując w ramach nieco uproszczonej konwencji (bo czy także ugrzecznionej to kwestia dyskusyjna), Amerykanin pokazuje talent do sterowania tempem fabuły, wprowadzania twistów, pozornych twistów itd. – krótko mówiąc: kilkakrotnie udaje mu się wywieść odbiorcę w pole. Książka napisana jest też lekkim, całkiem przystępnym językiem, choć czasem można odnieść wrażenie, że autor bardzo chciał być „cool” nieco na siłę, próbując nacechować tekst elementami mowy potocznej.
Jest jednak w Pożarze kilka elementów, które są na tyle irytujące, że trudno przejść obok nich obojętnie. Jest to choćby bardzo specyficzne podejście do zabijania. Choć Sanderson próbuje rozpocząć (bo raczej nie rozwinąć) moralny wątek działań tak głównego protagonisty, jak i wszystkich Mścicieli, to jednak włożenie w usta kilku postaci wyświechtanych fraz wypada niezwykle sztucznie. Zresztą, nie ma co się łudzić, że w Pożarze znajdziemy dopracowanych, pogłębionych pod względem psychologicznym bohaterów. Nic z tych rzeczy. Postacie są w większości całkiem wyraziste, ale raczej trudno (poza sporadycznymi przypadkami) doszukiwać się jakiejś ciekawszej, intrygującej kreacji – dominują archetypowe „wydmuszki”. Jednocześnie trudno oprzeć się wrażeniu, że autor racjonalizując Epików – jakby nie patrzeć kluczowy element świata przedstawionego – wyświadcza sobie niedźwiedzią przysługę. W tomie pierwszym moce, którymi wybrani zostali obdarzeni po pojawieniu się Calamity, podobnie jak cały świat wymykały się racjonalizacjom. To główny bohater był jednym z niewielu, którzy próbowali tę rzeczywistość ujarzmić, wziąć w karby usystematyzowanej obserwacji i myśli. To intrygowało i w pewien sposób identyfikowało czytelnika z Daviem. Pożar przynosi tych racjonalizacji coraz więcej. Niestety, odchodząc od konwencji superbohaterskiej urban fantasy na rzecz coraz większej ilości elementów (lub choćby opisów świata przedstawionego) rodem z science fiction Sanderson przywołuje nieco inną logikę budowania scenografii – logikę, która miast sugerować przymknięcie oka, każe stawiać pytania o zasadność poszczególnych rozwiązań… nie dostarczając zarazem odpowiedzi.
Myślę, że Pożar – tak jak i cały cykl o Mścicielach ¬– ma w sobie ogromny potencjał. Dowodem może być choćby zainteresowanie amerykańskich stacji telewizyjnych jego ekranizacją. Jest tu bowiem wszystko, co trzeba, żeby odnieść sukces: popularna tematyka zaprezentowana w nieco przewrotnym ujęciu - osoby obdarzone mocami postrzegane jako z gruntu złe, dynamiczna akcja obfitująca w zaskakujące fabularne zwroty, młody, nieco naiwny bohater noszący typy bezkompromisowego outsidera, efektowna scenografia itd. Problem tylko w tym, że o ile powyższy przepis może się znakomicie sprawdzić na ekranie, to na kartach powieści (nawet nurtu young adult) czegoś może zabraknąć. Jako literatura czysto rozrywkowa pewnie się sprawdzi, szczególnie względem czytelników nie mających specjalnie wygórowanych oczekiwać względem wewnętrznej logiki świata czy tez psychologii postaci. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że można było z tego tematu wyciągnąć znacznie, znacznie więcej – tym bardziej, że Sanderson swoim talentom dał wyraz nie raz i nie dwa.
3,5/6
Właśnie miałam się brać za tę książkę, mimo że poprzednie części mnie nie zachwyciły. pewnie dlatego, że Sanderson niemożliwie podniósł poprzeczkę trylogią "Ostatnie Imperium". Recenzji na razie nie czytam żeby sobie zabawy nie zepsuć, ale patrząc na Twoją ocenę tom drugi chyba nie jest lepszy od pierwszego.
OdpowiedzUsuńNo nie jest, nie jest. Ale przeczytaj sama ;)
UsuńCzytałam pierwszą część, muszę przyznać, że byłam bardzo zawiedziona, liczyłam na Sandersona i jego talent, że odkuje się w kolejnej części, ale jak widać nie poradził sobie tak, jakbym tego chciała...
OdpowiedzUsuń