Jest w prowincji coś takiego, że wydaje się być idealną scenografią dla opowieści grozy. Odseparowane, zamknięte społeczności zdają się zawsze skrywać jakieś mroczne tajemnice. Gdy więc w ukrytym gdzieś w lasach hrabstwie umiejscowimy historię o wiedźmie, robi się całkiem znajomo… i jakby pretensjonalnie. Prawdę powiedziawszy, po przeczytaniu okładkowego blurba i pierwszych kilku stron Hrabstwa Harrow taka tematyka wydała mi się oklepana. Na szczęście jednak okazało się, że nawet budując historię na mało oryginalnych elementach można otrzymać bardzo ciekawy efekt finalny.
Jak już wspomniałem, sama scenografia Niezliczonych duchów – pierwszego tomu serii - niesie w sobie ogromny potencjał dla opowieści grozy i wpisuje się w najlepsze tradycje tej konwencji. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że autorzy mieli tego doskonałą świadomość. Operując typowymi dla horroru elementami układanki – zamknięta społeczność, wiedźma, samosąd, zemsta zza grobu, tajemniczy las i… wrzucony w środek wydarzeń bohater u progu dorosłości – udało im się stworzyć opowieść, która jednocześnie jest klasyczna i innowacyjna. Do znanej i nieco przewidywalnej bazy snutej przez nich historii wprowadzają bowiem kilka elementów świeżych i intrygujących (na przykład jedną z postaci drugoplanowych). Niebagatelną rolę odgrywa w tej mieszance także niezwykle sympatyczna główna bohaterka – Emmy. Mam wrażenie, że Cullen Bunn chciał stworzyć postać, która balansuje gdzieś na krawędzi bycia niewinnym dzieckiem z małej wioski, a kimś znacznie więcej, kto całym swym istnieniem przekracza ograniczenia związane z miejscem pochodzenia. Opowiadana w Hrabstwie Harrow historia jest więc przede wszystkim historią Emmy i odkrywania przez nią tajemnic przeszłości (i to zarówno własnej, jak i miejsca swojego pochodzenia… co ostatecznie okazuje się nie tak bardzo od siebie odległe). Widoczne jest to choćby w perspektywie, z jakiej prowadzona jest narracja.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że autorzy chcieli stworzyć opowieść niemal archetypową w wielu wymiarach. Akcja tego komiksu rozwija się niespiesznie. Bunn poświęca znacznie więcej uwagi budowaniu odpowiedniego nastroju, niż straszeniu jako takiemu. No i wypada to naprawdę świetnie. Czytelnik wsiąka w atmosferę hrabstwa, zżywa się z bohaterką, współodczuwa jej niepokoje i wraz z nią odkrywa mroczne tajemnice… nie tylko przeszłości.
W budowaniu tej atmosfery niebagatelną rolę odgrywa klimatyczna oprawa graficzna stworzona przez Tylera Crooka. Na wyróżnienie zasługują przede wszystkim ekspresyjna kreska (warto zwrócić uwagę choćby na oczy postaci), dobre projekty postaci, ale przede wszystkim kapitalne kolory. Taki efekt osiągnięty został dzięki malowaniu plansz (najprawdopodobniej już tuszowanych) akwarelami. Ten żywy, wzbogacony o fakturę kolor, tak odmienny od obecnych standardów amerykańskiego rynku, prezentuje się po prostu wspaniale. Co więcej, niektóre plansze mają potencjał, by powracać do czytelników w nocnych koszmarach.
Hrabstwo Harrow zapowiada się na naprawdę ciekawą serię. Jednocześnie wydaje się wypełniać niszę komiksu grozy, którego chyba nieco brakuje na rynku (szczególnie gdy porównamy ile ukazuje się choćby westerów, komiksów science fiction czy fantasy… o pozycjach superbohaterskich nie wspominając). Niezliczone duchy są bardzo mocno wpisane w konwencję i choć Bunn i Crook operuje wytartymi schematami, to można znaleźć w tym albumie wszystko to, co w grozie najważniejsze: angażującą opowieść, umiejętne i umiarkowane operowanie makabrą, lecz przede wszystkim świetny klimat, wywołujący od czasu do czasu niepokojące dreszcze. Lepszej rekomendacji pierwszemu tomowi Hrabstw Harrow nie trzeba.
Tytuł: Niezliczone duchy
Seria: Hrabstwo Harrow
Tom: 1
Scenariusz: Cullen Bunn
Rysunki: Tyler Crook
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Harrow County, vol. 1: Countless Haints, (Harrow County #1-4)
Wydawnictwo: Mucha Comics
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania: październik 2016
Liczba stron: 136
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Wydanie: I
ISBN: 978-83-61319-75-7
PS. Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza recenznckiego
Nic nie robi na mnie takiego wrażenia dobrych umiejętności pisarskich, jak właśnie wzięcie na warsztat czegoś wyświechtanego i zrobienie z tego perełki. Tak że dodamy do długaśnej listy komiksów do przeczytobejrzenia.
OdpowiedzUsuń