Stwierdzenie, że mity leżą u podstawy naszej kultury, jest banałem. Stwierdzenie, że historie takie jak Odyseja od setek (tysięcy?) lat poruszały wyobraźnię pokoleń, jest niemal równie wielkim banałem. Czując się więc skazanym na banał, zacznę od tego, że dla Wita Szostaka – jednego z najciekawszych współczesnych polskich prozaików – wielkie dzieło Homera stanowiło nie tylko źródło inspiracji i powtarzających się motywów, przenikających jego twórczość, ale także okazało się swoistą zachętą do literackiej trawestacji. Choć krakowski autor już dawno wychynął z gatunkowej niszy, stał się postacią rozpoznawalną i cenioną w ramach głównego nurtu rodzimej prozy, fantastyczny zmysł wciąż pozostał w nim żywy. Zagroda zębów – jego najnowsze dzieło – to zbiór literackich miniatur inspirowanych perypetiami Odyseusza, a dokładniej stanowiących ich alternatywne wersje.
Już od pierwszych stron tego wysmakowanego warsztatowo (co zresztą dla Szostaka charakterystyczne) tekstu zwraca uwagę swobodne operowanie klasyczną wersją opowieści. Przyjęcie punktu widzenia, w którym opisana przez Homera tułaczka zdobywcy Troi jest tylko popularną jego interpretacją, świadomie stworzonym nośnikiem pewnych wartości, czy też reliktem minionego świata, stanowi tu pretekst to dywagacji nad tym, jak inaczej mogłyby potoczyć się losy Odysa i jego bliskich. Autor Oberków do końca świata przywołuje w migawkach to, co choć możliwe lub pomyślane, zwykle zatrzymuje się za tytułową zagrodą zębów – nigdy niewyartykułowane, pozostające tylko w sferze dywagacji… choć tak naprawdę noszące w sobie potencjał równie wielki jak heroiczna opowieść o wieloletniej tułaczce władcy Itaki. Zawarte w tej krótkiej książeczce apokryfy sięgają jednak do nieco odmiennych pokładów ludzkiej wrażliwości – pokazują inne (choć przecież równie uniwersalne) prawdy o człowieku niż ich homerycki, wyidealizowany pierwowzór.
Mityczny, heroiczny (a wręcz awanturniczy) charakter Odysei zepchnięto tu na dalszy plan. Zresztą Szostak wyraźnie traktuje zakończenie wojny trojańskiej jako symboliczny moment końca świata bogów, a początek świata ludzi w pełnym tych słów znaczeniu. Stąd też bierze się centralna w Zagrodzie zębów próba skupienia się na tym, co ludzkie, odmienne od wyidealizowanego mitu. W Szostakowej wersji historii Odysa swoje miejsce znajduje zwyczajność, widać pragnienie prozy życia. Podkreśla się trudy powrotu do domu i odbudowę zniszczonych przez czas międzyludzkich relacji, ale też świadomość mierzenia się z mitem własnej osoby. Eskapizm, nieuniknione czasem wyobcowanie, jest akceptowany. Mamy tu mnóstwo emocji, tęsknota, są ludzkie ambicje, jest też pragnienie szczęścia i zmaganie się z fatum.
Wbrew temu, czego można by oczekiwać, brak tu głównego bohatera. Oczywiście, postacią centralną jest Odyseusz (jakże inny od tego, którego przedstawiono na kartach Odysei), jednak znamienne miejsce zajmują też Penelopa i Telemach. W niektórych z miniatur to właśnie oni wysuwają się na pierwszy plan. Ta sama opowieść, przedstawiona z innej perspektywy, stać się może opowieścią zupełnie inną, czasem niewygodną, daleką od ideału, nieprzystającą do historii śpiewanych w pieśniach. To także woda na młyn Szostakowej wyobraźni. Autor bawi się nie tylko sekwencjami wydarzeń i kolejnymi odpowiedziami na pytanie „co by było, gdyby…”, ale także chętnie sięga po prostą zmianę punktu widzenia.
Jak wspomniałem wcześniej, nastrój i wydźwięk Zagrody zębów są zgoła odmienne od homeryckich. Chodzi tu jednak o znacznie więcej niż o demitologizację herosa i jego otoczenia. Przez proste, czasem wręcz trywialne przekształcenia krakowski pisarz tworzy opowiastki uniwersalne w zupełnie inny niż oryginał sposób. Odys, Penelopa, Telemach to zwykli ludzie ze zwykłymi problemami. Takich tułaczy, zapomnianych bohaterów czy uciekinierów może spotkać każdy z nas. Mówiąc, że Odyseusze są wszędzie – w knajpach, na górskich szlakach czy w pociągach – stają się nam bliżsi, osadzeni w porządku ludzkim, nie boskim. Zaś ich historie i problemy w niczym nie różnią się od tego, co może spotkać każdego z nas.
Szostak pokazuje, jak niewiele potrzeba, by znana nam opowieść stała się inną… a jednak w jakimś sensie również znaną, wręcz bliższą. Może jest to jakiś jego osobisty sposób na ożywienie antycznej pieśni o Odyseuszu, podtrzymanie jej uniwersalnego wydźwięku. O ile jednak dawniej ta uniwersalność wynikała z przekazania powszechnie postrzeganego wizerunku bohatera, który mimo wszystko wciąż pozostaje ofiarą fatum, o tyle dla współczesnego czytelnika wynika ona ze zwykłych, codziennych pragnień i wyborów. Nasza codzienność znajduje się o krok od mitu, a herosi mogą niezauważeni znaleźć się tuż obok nas. I choć te opowieści zwykle nie trafiają do strof pieśni, więznąc na zawsze za zagrodą zębów, to jeśli uda się ją przełamać, okazuje się, że mogą nadać mitowi nowych znaczeń. Świetny pomysł, niebanalne wykonanie, Szostak w wysokiej formie – warto po Zagrodę zębów sięgnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz