Znaczna część dzieciństwa upłynęła mi na czytaniu komiksów. Zanim jednak na naszym rynku pojawiły się TM-Semic kuszące kolorowymi trykotami amerykańskich superbohaterów, moją wyobraźnię rozpalały przygody Kajka i Kokosza, Kleksa, Tytusa, Romka i A’Tomka, czy też historie rysowane przez Tadeusza Baranowskiego. Takim, który zapamiętałem wyjątkowo dobrze była jednak Walka o Planetę narysowana przez Bogusława Polcha, do opartego na twórczości Ericha von Dänikena scenariusza Arnolda Mostowicza i Alfreda Górnego. Po lekturze przez długie lata sonda kosmiczna kojarzyła mi się z tymi, którymi poruszała się Ais i towarzysze, a na dźwięk słowa „obcy” przed oczami stawał obraz przerażających insektoidów. Wspomnienia tego typu wiążą się też z pozostałymi częściami cyklu. Gdy więc Wydawnictwo Komiksowe przy współpracy z wydawnictwem Prószynski i S-ka postanowiło wydać całą Ekspedycję w zbiorczym, oprawionym w twardą okładkę tomie, wiedziałem, że będzie to dla mnie lektura obowiązkowa.
Trzeba w tym miejscu przypomnieć, jak ważny był to cykl zarówno dla samych autorów, jak i dla polskiego rynku komiksowego. Po pierwsze, była to jedna z naprawdę nielicznych okazji, gdzie polscy autorzy stworzyli historię z założenia przeznaczoną na rynek zachodni – w tym przypadku niemiecki. Zresztą, do tej pory jest to jeden z najbardziej rozpoznawalnych zagranicą komiksów znad Wisły, doczekał się bowiem licznych tłumaczeń. Po drugie, swoistej nobilitacji dodawał tu fakt oparcia scenariusza na pracach Ericha von Dänikena. Słynny Szwajcar w zasadzie „pobłogosławił” cały projekt, choć należy tu mówić nie o adaptacji, a raczej o wykorzystaniu jego pomysłów jako swoistej bazy dla fabuły. Wreszcie, po trzecie, Ekspedycja, okazała się być świetnie pomyślanym i narysowanym komiksem akcji, który do tej pory potrafi przyciągnąć uwagę. Składające się na cykl osiem tomów: Lądowanie w Andach, Ludzie i Potwory, Walka o Planetę, Bunt Olbrzymów, Zagłada Wielkiej Wyspy, Planeta Pod kontrolą, Tajemnica Piramidy i Ostatni Rozkaz składa się na rozbudowaną, rozciągniętą w czasie linię fabularną osnutą wokół tematu zasiania ziaren ludzkiej cywilizacji przez przybyszów z Kosmosu. Zgodnie z pracami Dänikena znajdziemy więc tu m.in. historię rytów naskalnych z płaskowyżu Nazca, interpretację historii opowiedzianych w Ramajanie, Atlantydę, a także historie biblijne: wieżę Babel, Noego, wyjście Hebrajczyków z Egiptu itd. Można wiec w Ekspedycji znaleźć całkiem sporo: twórczą trawestację przeróżnych elementów kultury (w tym materialnej), obcych, olbrzymów, bitwy, spiski, wreszcie przewijający się przez cały album wątek konfrontacji dobra ze złem.
Pytanie tylko, czy wiekopomne dzieło Polcha, Mostowicza i Górnego przetrwało próbę czasu. Czy Ekspedycja ma wartość inną niż tylko muzealną (jako pozycja niezwykle ważna dla polskiego komiksu) i sentymentalną (dla tych, którzy na nim się wychowali, a teraz chcieliby postawić efektowny wolumin na półce i fundować sobie czasem powrót do tej historii)? No cóż, gdybym miał wskazywać przyczyny, dla którym warto po nią sięgnąć… wymieniłbym na pierwszym miejscu te dwie. Trzeba bowiem przyznać, że pewne skróty, uproszczenia, czy po prostu kuriozalne momenty scenariusza zdarzają się dość często. Bohaterowie podejmują dziwne decyzje, lub przechodzą zaskakujące, niczym nieumotywowane przemiany nieco zbyt często, jak na mój współczesny gust. Na szczęście, akcja płynie wartko, a napięcie budowane jest bardzo sprawnie. O dziwo, nie najgorzej wypada także kreska Polcha. Choć fizjonomia bohaterów nie daje nam zapomnieć, iż rysunki powstały w latach 70., choć czasem denerwuje niczym nieuzasadniona zmiana wyglądu np. pojazdu, który dwie strony wcześniej prezentował się zgoła inaczej, choć miejscami kolorystyka jest cokolwiek zastanawiająca, koniec końców strona graficzna jest naprawdę niezła. Przede wszystkim udało się Polchowi oddać wiele klasycznych dla science-fiction motywów w sposób zapadający w pamięć: sondy, skafandry, roboty, obcy – wszystko to broni się po czasie całkiem nieźle. Jego rysunki mają też niemało dynamiki, a nawet pewnego rozmachu – nawet jeśli w ogólnej formule są bardzo klasyczne. Jasne – nie ma wątpliwości, że Ekspedycja ma już swoje lata, ale trzeba jej oddać, że nadal wygląda nie najgorzej. Zbiorcze wydanie jest też w jakimś sensie świadectwem artystycznej drogi jednego z najważniejszych rodzimych rysowników – poszczególne albumy wyglądają inaczej, widać rozwój, ewolucję stylu. Szkoda tylko, że wydawca nie pokusił się o odnowienie plansz, na podstawie których przygotowano nowe wydanie, albo chociaż o ujednolicenie liternictwa. Niestety, niektóre albumy prezentują się nie najlepiej – są jakby rozmazane, niewyraźne.
Mimo wszystko, uważam, że zbiorcze wydanie Ekspedycji warto polecić. Choćby ze względu na wspomnianą już wartość sentymentalną i muzealną: to po prostu kawał historii polskiego komiksu – kawał, który obrósł przez lata niemałym kultem. Już choćby z tej przyczyny powinni sięgnąć po niego ci, którzy jakimś cudem nie mieli z Bogami z Kosmosu styczności do tej pory (ale czy są tacy?). Dla większości będzie to przede wszystkim podróż w czasie: nie tylko odkrywająca w duchu Dänikena historię ludzkości jako dzieła kosmicznej cywilizacji, ale także pozwalająca przypomnieć sobie emocje, jakie odczuwali, gdy czytali poszczególne części Ekspedycji lata temu.
4/6
PS. Dziękujemy Wydawnictwo Komiksowemu za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz