poniedziałek, 12 września 2016

Puste niebo - Radek Rak - recenzja z portalu Fantasta.pl

Ktoś kiedyś powiedział, że istnieją trzy rodzaje książek: o wydarzeniach, ludziach i o miejscach. W fantastyce znaleźć można wszystkie z nich: zarówno te stawiające na fabułę, bohaterów, jak i najczęściej wysuwającą się na pierwszy plan scenografię. Tyle tylko, że w tej konwencji najczęściej odnosi się ona do neverlandów, uniwersów w pełni stworzonych, jawnie nierealnych i niekoniecznie mających związek ze światem rzeczywistym. Czasem zdarzają się jednak fantastyczne opowieści osadzone w miejscach nam znanych, opowiadające niezwykłe historie terenów, które przynależą do doświadczanej przez nas rzeczywistości. Najnowsza książka Radka RakaPuste niebo – wpisuje się w ten nurt. W znacznej mierze przedstawia bowiem portret Lublina okresu międzywojnia. Jest to jednak Lublin zupełnie inny choćby od tego, jaki spotkać możemy w powieściach Marcina Wrońskiego – u Raka to miasto magiczne, przesycone aurą tajemniczości. A to zaledwie jedna z wielu zalet najnowszej pozycji wydanej w serii „Kontrapunkty”.

Kończąc ten przydługi wstęp, muszę się do czegoś, drogi Czytelniku, przyznać: otóż powyższy akapit może okazać się nieco mylący: Lublin jest tu bowiem tylko częścią większej, znacznie większej literackiej układanki. W Pustym niebie jest miejsce zarówno na bohatera (a nawet bohaterów), jak i na fabułę. Jej zawiązanie wydaje się zresztą tyleż intrygujące, co realizujące niekoniecznie wyrafinowany schemat. Ot, pewnego dnia prosty wiejski chłopak łowił ryby w Bugu. Przy okazji tych połowów trafiło mu się coś jeszcze – coś, co (nawet jeśli niechcący) popsuł. Musi więc wyrządzone szkody naprawić. I nie byłoby tu specjalnie dużo niezwykłości, gdyby nie fakt, że Tołpi (bo tak zwie się główny bohater) najpierw wyłowił, a następnie stłukł księżyc. A jak wiadomo (a przynajmniej wie to wysyłająca chłopaka w misję babuszka Sławuszka), bez niego ludzkość wymrze. Tołpi wyrusza więc do Lublina w poszukiwaniu słynnego rabina Jana Azraela Hespera, który znany jest z tego, że potrafi wytapiać księżyce. To jedynie zalążek fabuły: wciągającej, oferującej kilka zwrotów akcji dzielących książkę Raka na trzy akty. Nie mogę się jedynie oprzeć wrażeniu, że wkradł się w tę konstrukcję schemat, w którym tak protagonista, jak i fabuła posuwają i rozwijają się od zadania do zadania, od „questu” do „questu”.


W jakimś sensie współgra z tym (kojarzącym się z grami lub książkami bazującymi na grach) schematem fakt, ze Tołpi gromadzi wokół siebie coś w rodzaju drużyny towarzyszy. Począwszy od wspomnianego już Hespera i diabła Zapaliczki – współsprawcy księżycowej tragedii – przez komunistów, stare panny i jurne służące, aż po księży i wilkołaczych milicjantów. Wokół Tołpiego pojawia się mnóstwo osób zaangażowanych w sprawę wytopienia nowego księżyca. Rak pokazuje nam plejadę niezwykle barwnych i wyrazistych postaci. Nie dość, że jest ich całkiem sporo, to jeszcze krakowskiemu (obecnie) autorowi udaje się nadać im indywidualny charakter, a często nie tylko wprowadzić, ale także rozwinąć i przez chwile pociągnąć ich wątki. Pod tym względem to utwór wręcz wzorowy.

Puste niebo nie jest bynajmniej pustym tekstem, można wyraźnie dostrzec, jak Rak konsekwentnie eksploruje kilka motywów. Wykorzystanie młodocianego bohatera daje znakomity pretekst do snucia opowieści o dojrzewaniu. Jest w Tołpim coś, co powoduje, że ta postać urzeka: chęć wyjścia z narzuconej mu roli naiwnego dzieciaka (żeby nie powiedzieć „wiejskiego głupka”), próby emancypacji, ale jednocześnie fascynująca mieszanina odpowiedzialności, strachu i młodzieńczych pragnień. To zresztą prowadzi do innego z istotnych elementów Pustego nieba¸ czyli subtelnej erotyki. Pragnienia Tołpiego w znacznej mierze są bowiem pragnieniami młodego chłopaka, szukającego kobiecej bliskości. Rak wprowadza rozerotyzowane sceny z umiarem i smakiem, aspekt fizyczny sprowadzając raczej do roli akceleratora przeżyć duchowych. W tym sensie droga Tołpiego do dojrzałości okazuje się także drogą (niełatwą) do spełnienia. W Pustym niebie niebagatelną rolę odgrywa też starcie dwóch porządków: stałości i „normalności” ze zmianą i rewolucją. Mimo że poszczególne postaci mają własne motywacje, bez trudu zauważyć można fundamentalny konflikt między walczącymi o pewne trwałe pryncypia (nawet banalne, jak choćby księżyc na niebie) a siłami porządek burzącymi i mącącymi (jak choćby kachaerowcy). Mamy więc siły światła, siły ciemności i dużo, dużo interesującej szarości.

We wstępie wspomniałem, że Rak słowami maluje portret Lublina niezwykłego. I udaje mu się przy tym coś niezwykłego. Choć nie mamy żadnych wątpliwości, o jakie miasto chodzi (choćby dzięki wielokrotnie przywoływanym szczegółom topografii czy klimatowi poukrywanych ulic i zaułków), ani kiedy ma miejsce akcja, to zyskujemy też pewność, że nie jest to świat jaki znamy. Jest to autorska projekcja Lublina pełnego żydowskiej magii, ludzkich pragnień, rewolucjonistów, diabłów przechadzających się ulicami i spadających z bezksiężycowego nieba aniołów, miasta gdzie za pomocą fantastycznej maszynerii łapie się światło gwiazd i wyjmuje z głów sny, miejsca gdzie wszystko jest możliwe. Czuć serce twórcy i mnóstwo jego emocji, inspiracji i nieskrępowanej wyobraźni. Nie dałoby się jednak tego zakląć w słowach, gdyby nie warsztat autora. Rak ma niezwykły talent przeplatania subtelnej, urzekającej frazy z fragmentami lekkimi, wręcz potocznymi. Ten kontrast wydaje się jednak tu pasować, jest naturalny i ani przez chwilę nie ma się wrażenia, że pewne ustępy zostały ze sobą na siłę posklejane. Fraza jest potoczysta, dostosowana do scen, nadaje im rytm i oddaje nastrój.

Puste niebo nieco mnie zaskoczyło. Znakomicie łączy bowiem lekką, przystępną fantastykę rozrywkową z wysublimowaną literacko prozą problemową… i nie chodzi tu bynajmniej o problemy związane z wytopem księżyców. Jasne, można by rzec, że utworów o dojrzewaniu jest na pęczki. Tyle tylko, że mało który z nich jest tak bogaty jak druga powieść Radka Raka. Jest tu wszystko, czego można oczekiwać. Elementy, o których wspomniałem we wstępie: barwni bohaterowie, dynamiczna akcja, intrygująca scenografia, ale także świetny styl i sporo doskonałych pomysłów. Tak sobie myślę… przyszłoroczny Polcon odbywać się będzie właśnie w Lublinie. Czyż nie byłoby wspaniale, gdyby nagrodzone zostało właśnie Puste niebo? Myślę, że na to zasługuje.

5,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...