piątek, 23 września 2016

Wolverine i X-Men: Saga Helfire - Jason Aaron, Nick Bradshaw, Pasqual Ferry - komiksowa recenzja z Szortalu


Hellfire Club 2.0

Już przy okazji recenzowania pierwszego tomu Wolverine i X-Men z polskiej linii Marvel Now! zwróciłem uwagę, że seria ta ma za zadanie zaprezentować polskiemu czytelnikowi nieco inne, lżejsze, bardziej młodzieżowe i humorystyczne oblicze uniwersum Marvela.  Cierpiała przy tym na pewne bolączki, jak choćby wrzucenie czytelnika w środek serii (Cyrk przybył do miasta rozpoczynał się od zeszytu #19. Wydania amerykańskiego), czy chaotyczna narracja. Widać jednak, że ten etap mamy już za sobą. W Sadze Hellfire, trzecim tomie serii pisanej przez Jasona Aarona, znamy już bohaterów i  kontekst. Wyraźnie wykrystalizowały się także główne wątki (przynajmniej z perspektywy polskiego czytelnika). No i trzeba przyznać, że ogólne wrażenie także jest znacznie lepsze.


Już Szkoła przetrwania (tom drugi) prezentowała się całkiem nieźle zarysowując rodzącą się opozycję między dwiema szkołami dla młodych mutantów (i dwiema postawami). Saga Hellfire zasadza się w znaczącym stopniu na tym wątku. Przede wszystkim widzimy tu opozycję między placówką zarządzaną przez Logana, a tą, która powstała pod egidą odradzającego się Hellfire Club. Na pierwszy plan wysuwa się zatem aspekt rozrywkowy – wszystko jest tu wywrócone do góry nogami i przerysowane: dzieciaki muszą w szkole przede wszystkim przetrwać, zajęcia prowadzą m.in. Mystique, Wendigo czy Sauron, a cele przyświecające jej dyrekcji są, no cóż, dalekie od szczytnych. Wszystko to, wraz z mniej lub bardziej kuriozalnymi kreacjami postaci (jak np. Smark. Jego mocy możesz się Czytelniku domyślić już po pseudonimie), wprowadza swobodny, niewymuszony, choć niekoniecznie wyrafinowany humor. Ten lekki nastrój wzmacniany jest przez pojawiające się tu i ówdzie popkulturowe nawiązania (Iceman jako Voltron!) i ogólny szkolno-licealny sznyt (na który składają się m.in. rodzące się związki między młodocianymi mutantami, problemy bycia dostrzeganym, emancypacji, autorytetów itp.). Jest to oczywiste zwrócenie się w kierunku amerykańskiego odbiorcy docelowego serii – ewidentnie będącej tzw. młodzieżówką – ale także, próba współczesnej interpretacji tego, co było ważnym elementem wczesnych komiksów o X-Men, czyli właśnie problemów dorastających nastolatków. Efekt jest całkiem niezły, tym bardziej, że Aaron operuje tempem akcji, wprowadzając tu i ówdzie zaskakujące zwroty, w innych momentach tonując nieco napięcie. Najważniejsze, że opowiedziana w Sadze Hellfire historia wciąga i bawi. Na jej plus można poczytać też fakt, że jest relatywnie zamknięta.


W warstwie graficznej jest raczej przeciętnie, choć na pewno nie ma tu elementów, które by w jakiś sposób raziły. Zarówno Pasqual Ferry jak i główny rysownik Wolverine i X-Men Nick Bradshaw mają styl balansujący gdzieś na granicy amerykańskiej klasyki z powplatanymi tu i ówdzie elementami nieco bardziej kreskówkowymi.. Miłośnicy delikatnej kreski, pełnej detali raczej nie będą się tu niczym zachwycać, choć trzeba przyznać, że rysunki są szczegółowe a kadry i plansze nieźle rozplanowane. Sporo dobrego robi także wyrazisty design postaci, a także intensywna kolorystyka. Warto w tym miejscu odnotować, że oryginalna seria zeszytowa zebrała sporo pochwał za świetne, dynamiczne okładki. Polski czytelnik może obejrzeć je wszystkie na końcu wydania zbiorczego.

Muszę przyznać, że choć początkowo obawiałem się nieco poziomu Wolverine i X-Men, lektura kolejnych tomów przekonała mnie do pisanej przez Jasona Aarona serii. Ta jedyna wydana u nas „młodzieżówka” z linii Marvel Now! ma do zaoferowania całkiem sporo, odświeżając nieco już nudny wizerunek marvelowskich mutantów, a jednocześnie prezentując uwspółcześnione podejście do klasycznych na gruncie X-Men motywów i tematów. Także i humor tu obecny jest nieco inny, niż ten, który możemy spotkać np. w Deadpoolu Duggana i Posehna. Przekonałem się do tego tytułu. I choć nie jest to może najlepsze co polski czytelnik komiksów Marvela może przeczytać w rodzimym języku, bez wątpienia jest to seria w której znajdzie najwięcej luzu, dystansu do tematu, a jednocześnie całkiem poważnych zagadnień i przyzwoitego trykociarskiego mordobicia. Saga Hellfire nie dorównuje co prawda historii, do której się odnosi w tytule – nie ten rozmach, nie ta skala i nie ten klimat co w oryginalnej Sadze Mrocznej Phoenix. Ale czy każda komiksowa opowieść musi wywracać uniwersum do góry nogami? Nie sądzę. Trzeci tom Wolverine’a i X-Men dostarcza sporo dobrej rozrywki i myślę, że dokładnie o to chodzi.

PS. Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...