Pisana przez Dana Slotta seria The Superior Spider-Man już od samego początku wzbudzała spore kontrowersje, wyrazistym głównym wątkiem. Oplecenie zasadniczych zrębów fabuły wokół motywu przejęcia ciała (i życia) Petera Parkera przez jego nemezis – Otto Octaviusa musiała wzbudzić zainteresowanie fanów (a samym scenarzystom dać spore pole do popisu). I faktycznie, Slott wraz z kilkoma innymi autorami zbudowali na tej bazie znakomity, wciągający tytuł. Możliwość oparcia scenariusza serii na mocnym kręgosłupie fabularnym zadziałała jednak także w druga stronę. Czytając kolejne wydania zbiorcze można było odnieść wrażenie, ze scenarzyści zaczynają gonić w piętkę, nie wprowadzając do fabuły niczego nowego poza rozrywaniem podobieństw i różnic między Octaviusem a Parkerem (które wywołuje „zapalenie się kontrolnej lampki” u coraz większego grona osób związanych z Pajęczakiem). Wyraźnie czuć było potrzebę wpuszczenia na łamy The Superior Spider-Man nieco świeżego powiewu.
Tom 5 polskiego wydania – Zło konieczne – zdaje się te oczekiwania spełniać. Składają się na niego dwie historie, z czego na szczególną uwagę zasługuje pierwsza (3-zeszytowa). Pojawia się w niej Spider-Man 2099 przeniesiony do głównej linii czasowej uniwersum Marvela. Co prawda fabularne zabawy z kontinuum czasoprzestrzennym wydają się być raczej domeną Star Treka albo komiksowego Flasha ze stajni DC, jednak w przypadku Spider-Mana również wypadają całkiem ciekawie. Raz, że stanowią znakomite urozmaicenie i odskocznię do głównych tematów podejmowanych w serii, dwa, że to po prostu dobra, trzymająca w napięciu historia. I pal sześć pojawiające się w pewnym momencie rozwiązanie typu deus ex machina – komiks czyta się na tyle dobrze, że można przymknąć oko na to niedociągnięcie. Co więcej, historia ta ma realny wpływ zarówno na fabułę The Superior Spider-Man, jak i na uniwersum Marvela jako takie, choćby przez to, że przywołuje nieco już zapomnianą linię komiksów z lat 90.
Druga z historii składających się na Zło konieczne to już powrót do głównych wątków serii, czyli eksplorowania tego, jak Octavius radzi sobie w roli Spider-Mana/Petera Parkera. Coraz silniej widoczna jest obsesja Ocka na punkcie bycia „lepszym” od Parkera, a jednym z obszarów, w jakich ma się to potwierdzić jest uzyskanie tytułu doktora. Oprócz perypetii uczelnianych dostajemy też gościny występ Black Cat, czy też epizod z jedną z byłych przyjaciółek Octaviusa. Historyjka w ogólnym rozrachunku sympatyczna i ważna, bo pchająca fabułę serii do przodu i pozwalająca poszerzyć czytelnikowi punkt widzenia na Parkera/Octaviusa (choćby eksplorując sposób, w jaki przeszłość Ocka rzutuje na jego obecne życie w nowym ciele). Ogólnie tom jest całkiem nieźle zbalansowany, prezentując zarówno zamkniętą, wyrazistą historię, jak i pchając do przodu zasadnicze wątki fabularne serii.
Nieźle prezentuje się także strona graficzna albumu, choć to akurat standard w tej serii. Odpowiedzialny za zeszyty 20 i 21 Giuseppe Camuncoli jest zupełnie przyzwoity (choć sposób w jaki oddaje mimikę… stwarza sporo możliwości rozwoju), ale obcowanie z pracami Ryana Stegmana to już sama przyjemność. Nie tylko dlatego, że kreskówkowy (całkiem bliski Humberto Ramosowi) styl się w Spider-Manie sprawdza najlepiej (a tak przecież jest!), chodzi po prostu o to, że to jego szkice naprawdę znakomite rysunki – wykonane z dużą dbałością o detale, dokładne, precyzyjne i znakomicie zaaranżowane. A przy okazji pokolorowane w sposób, który nie powoduje automatycznego zaszufladkowania pracy artysty jako amerykańskiego, pstrokatego standardu.
Podtrzymuję swoje wysokie mniemanie o serii – historia podmiany Octaviusa z Parkerem nadal rozwija się znakomicie. Co więcej, scenarzyści udowodnili, że nawet mimo bardzo rozbudowanego głównego wątku potrafią jeszcze weń wplatać autonomiczne, efektowne historie. Obok tytułów pisanych przez Jasona Aarona (Thor i Wolverine i X-men) The Superior Spider-Man Dana Slotta to chyba najlepszy tytuł z polskiej linii Marvel Now! Cieszy więc tempo, z jakim Egmont wypuszcza na rynek kolejne albumy – ja autentycznie nie mogę się już doczekać kolejnego.
5/6
PS. Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz