piątek, 11 listopada 2016

Nieskończość, Avengers: Nieskończonosć, New Avengers: Nieskończoność - Jonathan Hickman i inni - komiksowa recenzja z Szortalu


Komiksowe widowisko


Kiedy przeszło 20 lat temu na klubowych stronach komiksów wydawanych przez TM-Semic Arek Wróblewski pisał o cross-overach – rozbudowanych fabularnie historiach rozgrywających się na łamach kilku odrębnych serii – polski czytelnik mógł jedynie marzyć o tym, że wreszcie kiedyś ktoś odważy się wydać jedno z takich wydarzeń na naszym rynku. Na szczęście, wkrótce potem na łamach Mega Marvel mogliśmy przeczytać Infinity War z Thanosem w jednej z głównych ról. Tak wtedy, jak i potem było to jednak zawsze zaprezentowanie historii w sposób nieco okrojony, często skupiające się jedynie na kilku wątkach, lub poddane wyraźnym redakcyjnym cięciom. Czasy się jednak zmieniły – podobnie zresztą jak same cross-overy, obecnie częściej zwane eventami. We współczesnym komiksowym świecie są one centralnym punktem budowania dynamiki uniwersum. Co jednak ważne, praktycznie nie da się już ich sprowadzić jedynie do zasadniczej (tytułowej) miniserii, gdyż ilość wątków poruszanych na łamach regularnych tytułów jest ogromna. Nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, iż zwykle tego typu wydarzenia wciągają w swój wir niemal wszystkie istotne postacie danego uniwersum. Rozpoczęcie wydawania na polskim rynku składającej się z wielu tytułów linii Marvel Now! otworzyło furtkę dla pełniejszej prezentacji komiksowych eventów także czytelnikom znad Wisły i Odry. Jonathan Hickman w zasadzie już od objęcia steru nad Avengers i New Avengers splatał wątki kumulujące się w Nieskończoności. Wspomniane zaś wcześniej regularne tytuły stanowią w pełni integralną część całej historii i wydarzeń na ich łamach przedstawionych nie da się w żadnym razie rozpatrywać w oderwaniu od wydarzeń przedstawionych w tytułowej miniserii. Stąd też taka, a nie inna, wyjątkowa forma tej recenzji. Aby mieć o Nieskończoności  jako-takie pojęcie, niezbędne jest bowiem przeczytanie co najmniej trzech albumów, których dotyczy ta recenzja (choć warto by znać także poprzedni tom Hickmanowskich Avengers­ Preludium Nieskończoności; W kolejnym miesiącu mają też ukazać się dwa tie-iny, czyli związane z zasadniczym eventem tomy Guardians of the Galaxy i Thunderbolts).


Tym, co już od samego początku uderza w sadze Hickmana, jest jej rozmach. Wydarzenia rozciągają się bowiem na cały marvelowski Wszechświat, często wykraczając wręcz poza jego granice. Można wyróżnić tu kilka zasadniczych wątków, sugerowanych już w poprzednich odcinkach regularnych serii. Po pierwsze, dochodzi do inwazji naszego Wszechświata ze strony Budowniczych – najstarszej istniejącej rasy – i heroicznej próby odparcia zagrożenia, przy udziale połączonych sił gwiezdnych imperiów (Kree, Skrulli, Shi’Ar, Spartaksu, Strefy Negatywnej, Brood itd.) i obowiązkowej delegacji ziemskich bohaterów. Po drugie, w tym samym czasie Thanos postanawia podjąć szturm na naszą planetę pozbawioną ochrony Avengers. Po trzecie, niebagatelną rolę odgrywają w całej historii Inhumans z Black Boltem i Maximusem na czele. Wreszcie mamy całą masę wątków pobocznych – od wewnętrznych konfliktów między Iluminatami, przez pewne szczegóły dotyczące historii Thanosa, nieco kosmologii uniwersum Marvela itd. Wydarzenia toczą się tu na wielu płaszczyznach, które się nawzajem przenikają. Jednocześnie dzieje się naprawdę dużo. Bez wątpienia wiele dla siebie znajdą w Nieskończoności miłośnicy epickich kosmicznych starć – Hickman bardzo chętnie sięga po perspektywę „galaktyczną” tworząc sceny, w których rysownicy mają szansę zapełnić plansze armadami pojazdów kosmicznych. Nawet gdy przyjęta jest perspektywa ziemska (by nie rzec „przyziemna”), rozmach jest zachowany. I to wcale niekoniecznie w starciach broniących Ziemi herosów z armadą Thanosa – raczej w scenach konfliktów wewnętrznych (m.in. Namora z Czarną Panterą), czy też gdy akcja wiąże się bezpośrednio z Inhumans. Jak na tego typu event przystało nie brak więc bitew i pojedynków. To jednak swoisty element obowiązkowy – dość stwierdzić, że nie rozczarowują. Ważne jest przede wszystkim to, jak dobry pomysł na fabułę miał amerykański scenarzysta. Na szczęście jednak tu także jest nieźle. Widać, że zręby tej historii były gotowe znacznie wcześniej, podobnie jak pewne jej kluczowe momenty (nawet jeśli zdawać się mogą niepozorne). Szczęśliwie, udaje się także dość sprawnie żonglować rozrzuconymi na kilka serii wątkami. W wielkim skrócie można by stwierdzić, że zasadnicze wydarzenia Nieksończoności pokazane są w głównym albumie, starcia w gwiezdnej przestrzeni trafiły na łamy Avengers, zaś zmagania na naszym globie na strony New Avengers. Nawigację między wątkami znacznie ułatwia dołączona do każdego z albumów rozpiska. Wydarzenia przedstawione na łamach poszczególnych zeszytów składających się na trzy omawiane albumy toczą się bowiem równolegle i czytane odrębnie (na zasadzie każdy album w całości i po kolei) nie miałyby specjalnego sensu. Może się to wydawać pewnym utrudnieniem dla czytelnika, ale jest to po prostu konsekwencja takiego, a nie innego formatu, w jakim eventy tej skali wydawane są w oryginale, a także faktu, iż Egmont postanowił przybliżyć to wydarzenie w całości – tak jak Hickman je napisał.  

Świetnie prezentuje się także strona graficzna eventu. Choć na stronach wszystkich trzech albumów goszczą rysownicy o bardzo różnym stylu, wszyscy wypadają naprawdę bardzo dobrze. Z pięciu rysowników chyba najbardziej klasyczną, „amerykańską” kreskę posiadają Dustin Weaver i Mike Deodato, całkiem niedaleko jest też Jim Cheung (choć mam osobiste wrażenie, że jego prace są niezwykle charakterystyczne dzięki nieco „romitowskiemu” sposobowi w jaki rysuje twarze). Nieco więcej cech osobistego stylu mają szkice Leinila Francisa Yu i Jerome’a Opena – obaj artyści tworzą prace nieco odważniejsze, chętnie operując delikatnym konturem, szczegółami, czy też grając cieniem. Z drugiej strony nie boją się zostawiać w szkicach, nieco „brudu”, przez co plansze są żywsze, nie tak sterylne. Ważne jest, że event jako całość prezentuje się naprawdę nieźle, a wiele z kadrów czy plansz prezentuje się wręcz znakomicie i ma szanse zapaść w pamięć na długo (np. potężne floty, czy negocjacje prowadzone przez Thora na Hali). Widać, że Marvel przykłada wielką wagę do tego, by sztandarowe eventy wychodziły spod ręki topowych twórców i wyglądały znakomicie – tak jest również w przypadku Nieskończoności

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wydanie napisanego przez Jonathana Hickmana eventu w tak rozbudowanej formie to znakomity pomysł. Przede wszystkim pozwala dostrzec z jak wielkim rozmachem jest ona napisana. Spora objętość (w sumie grubo ponad 500 stron!) nie jest tu bynajmniej problemem. Nieskończoność dzięki złożonej konstrukcji i wielu przeplatającym się wątkom jest bardzo dynamiczna, żywa, czasem zaskakująca czytelnika pewnymi rozwiązaniami. Co więcej, wydarzenia przedstawione na kartach trzech omawianych albumów mają (a w zasadzie z polskiej perspektywy będą mieć) realny, znaczny wpływ na całe uniwersum Domu Pomysłów. Nie można mieć jednocześnie wątpliwości, że dzieło Hickmana w pełni wpisuje się w superbohaterską konwencję – zarówno z jej zaletami, jak i wadami. Wydaje mi się jednak, że zaznajomiony z nią czytelnik będzie bez problemu w stanie przymknąć oko na pewne oczywiste śmieszności (jak np. kolejną inwazję obcych na Nowy Jork, zmarginalizowanie X-Men i herosów niewchodzących w skład Avengers itd.) i cieszyć się Nieskończonością taką, jaka jest. Trzeba bowiem przyznać, że na tle wielkich eventów Marvela z ostatnich kilku lat jest to bez wątpienia jeden z lepszych. Historia zatoczyła w pewnym sensie koło: tak jak polską przygodę z crossoverami otworzyła historia z Thanosem w roli głównej, tak i teraz, opowieść z Thanosem otwiera kolejny rozdział w sposobie publikowania eventów na naszym rynku. Warto jednak pamiętać, że Nieskonczoność stanowi tylko mały etap na drodze do jeszcze większego wydarzenia, także napisanego przez Hickmana. Mam nadzieję, że sposób wydania Secret Wars będzie stanowić kolejny krok naprzód dla Egmontu i dostaniemy event w jeszcze bardziej rozbudowanej formie (z odpowiednio wcześnie przypomnianymi kilkoma z klasycznych historii/światów, stanowiących potem poszczególne domeny „Batlleworldu”). 


Tytuł: Nieskończoność
Scenariusz: Jonathan Hickman
Rysunki: Jim Cheung, Jerome Opena, Dustin Weaver
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: Infinity #1-6
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: październik 2016
Liczba stron: 216
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-1677-1


Tytuł: Nieskończoność
Seria: Avengers
Tom: 4
Scenariusz: Jonathan Hickman
Rysunki: Leinil Francis Yu
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: Avengers: Infinity (Avengers #18-23)
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: październik 2016
Liczba stron: 168
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-1678-8

Tytuł: Nieskończoność
Seria: New Avengers
Tom: 2
Scenariusz: Jonathan Hickman
Rysunki: Mike Deodato
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: New Avengers: Infinity (New Avengers  #7-12)
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: październik 2016
Liczba stron: 156
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-1679-5



PS. Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egemplarzy recenzenckich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...