Zabójcza sprawiedliwość Ann Leckie spotkała się z niesłychanie gorącym przyjęciem fantastyczno-literackiej społeczności. Od lat żadna inna książka nie zyskała tak wielkiego poklasku bądź zdobywając praktycznie wszystkie najważniejsze nagrody branżowe (m.in. Hugo, Nebulę, BSFA, Arthura C. Clarke’a, Locusa za pierwszą powieść), bądź też przynajmniej będąc do nich nominowaną (nagrody Jamesa Tiptree Jra, J.W. Campbella czy Philipa K. Dicka). Amerykance udało się coś niebywałego, prawdę mówiąc nieco zaskakującego, biorąc pod uwagę jakość jej debiutanckiej powieści. Brakowało w niej bowiem czegoś wyjątkowego, absolutnie oryginalnego. To raczej sprawnie pomyślana i nieźle napisana mieszanka rozmaitych motywów, pomysłów i… niewiele więcej. Ot, interesująca wizja sfeminizowanego świata, bohaterka będąca w istocie statkiem kosmicznym i całkiem wciągająca fabuła. Byłem niezwykle ciekaw, czy drugiej odsłonie cyklu „Imperium Radch” uda się pójść w ślady poprzedniczki.
Gdy porównamy …miecz ze …sprawiedliwością, wyraźnie widać, że akcja pierwszej z książek zdawać się może mało dynamiczna. Poznajemy zatem stację Athoek, jej mieszkańców, strukturę społeczną, codzienne problemy itd. Leckie udowadnia swoje światotwórcze zdolności. Świat przedstawiony został dopracowany, a jego elementy dalece wykraczają poza bycie prostymi elementami scenografii. Tyczy się to zarówno stacji i jej kultury (włącznie z wyraźna rolą przemysłu „herbacianego”), jak i konsekwentnego nadbudowywania kolejnych pięter do bazy, którą stanowi zarysowana w poprzednim tomie wizja społeczności Radchaai, zwyczajów funkcjonowania na okręcie itd.
W najnowszej powieści Amerykanki można dostrzec jeszcze jedną ciekawą (a przynajmniej w kontekście sukcesu …sprawiedliwości zaskakującą) tendencję, mianowicie odchodzenie od pisanej z rozmachem epickiej space opery w kierunku zdecydowanie bardziej kameralnej literatury problemowej. Leckie zadaje szereg uniwersalnych pytań o lojalność, sprawiedliwość i konsekwencje popełnianych czynów i podejmuje takie społeczne tematy jak kulturowe skutki kolonializmu, bunt i niewolnictwo (w formule bardzo zbliżonej do tego, co współcześnie określa się jako tzw. ”niewolnictwo ekonomiczne”). I choć trudno znaleźć tu jakieś wyraźne odpowiedzi, to i tak cieszy przyjęcie takiej postawy.
Zabójczy miecz wzbudził we mnie bardzo mieszane odczucia. Wpłynęła na to w znacznym stopniu zmiana charakterystyki tekstu (w porównaniu z poprzednim tomem), porzucenie kilku przyczyn sukcesu Zabójczej sprawiedliwości i stworzenie tekstu nieco bliższego klasycznej, stonowanej, problemowej science fiction. I choć można by to w zasadzie poczytać za zaletę, jednocześnie gubi się tu rozmach, który niewątpliwie był zaletą tomu otwierającego cykl „Imperium Radch”. W rezultacie powstała książka koncepcyjnie ciekawa, ale w warstwie fabularnej momentami nudnawa, z wyraźnymi przestojami; sprawiająca wrażenie, jakby autorka świadomie się ograniczała. Nawet jeśli jestem w stanie zrozumieć pewną artystyczną racjonalność takiego wyboru, nawet jeśli na wielu płaszczyznach tekst broni się takim, jakim jest, to pozostaje pewien niedosyt, żal, że Leckie nie poszła za ciosem. Obiektywnie jednak Zabójczy miecz to rzecz niezła, nawet jeśli nieco zachowawcza. Pozostaje mieć nadzieję, że trzeci tom – Zabójcza łaska – przywróci cyklowi nieco dynamiki.
3.5/6
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJako że nie wiem, czy uda mi się tu wpaśc jeszcze przed świętami, to życzę udanych wspomnianych świąt tudzież owocnie spędzonych dni wolnych :) Swoją drogą szybka piłka: najlepszy komiks z Batmanem?
OdpowiedzUsuńDzięki i nawzajem! Mój ulubiony? "Batman - Rok pierwszy", bezwzględnie :)
UsuńDzięki! Przeczytałam dopiero co "Rok pierwszy" i jestem pod wrażeniem tego, jak przedstawiono trudne początki - jak wiele zależało od szczęścia i pieniędzy Bruce'a
Usuń