
Xavier wiedział, nie powiedział, a to było tak...
Amerykańskie komiksowo lubuje się we wszelkiej maści retconach – dopowiadaniu drugiego dna do znanych historii lub też opowieściach mówiących, że „to jednak było nie całkiem tak jak nam się wydaje”. Lubią to czytelnicy (bo wraca się do popularnych historii), lubią scenarzyści (mogą dorzucić swoje trzy grosze do klasycznej opowieści), lubią wreszcie wydawcy (bo zainteresowanie czytelników mają „kupione” już na samym starcie). Popularności tej konwencji sprzyja też fakt sporej ilości dziur i niedopowiedzeń w historii uniwersum. Koronnym przykładem wydaje się okres między zakończeniem pierwszej serii w 1969 roku a powrotem tytułu w 1975 roku kultową opowieścią pod tytułem „Druga Geneza". Okres pomiędzy tymi pozycjami od lat budził zainteresowanie twórców, owocując choćby całkiem niezłymi seriami, które skupiały się na perypetiach oryginalnego składu mutanckiej supergrupy. W „Morderczej Genezie” Ed Brubaker sięga jednak do zdecydowanie mroczniejszej, nieopowiedzianej historii, która wydarzyła się we wspomnianym już okresie.