piątek, 30 marca 2018

Grzech pierworodny: Hulk kontra Iron Man – Mark Waid, Kieron Gillen, Mark Bagley, Luke Ross - komiksowa recenzja z Szortalu


Duchy przeszłości


Jeśli chodzi o możliwości wywrócenia komiksowego świata na nice, mało który event ma potencjał równie niszczycielski względem status quo, co „Grzech pierworodny”. Już sam stojący w centrum tej historii koncept poznania najgłębiej skrywanych sekretów rozmaitych osób wydaje się niezwykle interesujący. Co prawda pewne fragmenty wymuszają nieco więcej zawieszenia niewiary niż zwykle (no bo niby czemu bohaterowie poznawali akurat te sekrety, a nie inne? Czemu wyjawiono wszystkie?), jednak sama lektura dawała sporo satysfakcji. Mam jednak nieco mieszane uczucia względem miniserii powiązanych z zasadniczym eventem. „Thor i Loki. Dziesiąty świat” opierał się na niezłym pomyśle, gorzej jednak prezentowało się wykonanie. Nie inaczej jest w przypadku serii zatytułowanej „Hulk kontra Iron Man”.


Sam tytuł brzmi tyleż sensacyjnie, ileż… nudno. W swojej historii Hulk i Iron Man brali się za bary nie raz, nie dwa i nie pięć razy. Każdy fan komiksu, który jako tako zna uniwersum Marvela, z dużym prawdopodobieństwem widział co najmniej jedną konfrontację między tymi ikonami firmy. „Grzech pierworodny” otwierał więc scenarzystom spore możliwości dania im pretekstu do kolejnej potyczki. W końcu nic tak nie wkurza, jak odkrycie faktów od lat skrywanych przez kolegę. A w przypadku co najmniej jednego z bohaterów wkurzenie się ma bardzo konkretne konsekwencje – będzie trzaskał. I choć już od pierwszych stron oglądamy dwóch piorących się Avengerów, to tak naprawdę historia bardziej o Tonym Starku, Brusie Bannerze i ich wspólnej przeszłości. Mark Waid i Kieron Gillen postanowili wrócić do dni, w których jeden młody geniusz pracował dla wojska nad Bombą Gamma, zaś drugi młody geniusz, potentat na rynku zbrojeniowym, służył wojsku za konsultanta przy tymże projekcie. Scenarzyści przeplatają więc dwie perspektywy czasowe: współczesną, gdy ujawnione po śmierci Watchera tajemnice sprzed lat pchają tytułowych bohaterów ku konfrontacji; a także przeszłą, gdzie poznajemy szczegóły eksperymentu znanego z „The Incredible Hulk #1”. Choć Waid i Gillen podzielili się poszczególnymi zeszytami, widać, że opowiadana historia jest wspólnym dziełem. Narracja jest spójna i konsekwentnie prowadzona, z wykorzystaniem obu bohaterów (z lekkim naciskiem na Starka) i licznymi retrospekcjami. Całkiem sporo uwagi autorzy poświęcili więc pogłębianiu profili psychologicznych postaci, szczególnie z perspektywy ich wieloletniej wspólnej historii. I wszystko byłoby fajnie – tajemnica, trochę psychologizowania, nieco akcji – gdyby nie cokolwiek rozczarowujące zakończenie. Finał zawodzi na co najmniej dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, mam wrażenie, że nieco zbyt dowolnie potraktowano założenia „Grzechu pierworodnego”. Tak jakby bohaterowie poznawali pewien sekret… ale nie do końca. Totalnie nie klei się to z pełną wiedzą, jaką posiadał Watcher. Po drugie, finał jest po prostu banalny. Solidnie napompowany balonik zamiast pęknąć z hukiem, nagle flaczeje z cichym popierdywaniem ulatującego powietrza.



Mieszane odczucia mam także względem oprawy graficznej. Rysownicy podzielili się pracą, podobnie jak scenarzyści. W ten sposób Mark Bagley zilustrował napisane przez Waida zeszyty #1 i #3, zaś Luke’owi Rossowi przypadły zeszyty #2 i #4 autorstwa Gillena. Ani jeden, ani drugi jednak nie zachwyca. Kadry są w znacznej mierze po prostu poprawne, obu rysownikom zdarzają się jednak momenty wyglądające po prostu kiepsko (na przykład przez karykaturalnie narysowane twarze czy kuriozalną anatomię). Natomiast uczciwie trzeba przyznać, że trafiają się pojedyncze plansze i rozkładówki wyglądające naprawdę nieźle. W zdecydowanej większości wypełnia je wielka zielona postać, choć zdarzają się też inne, nieco bardziej urozmaicone. Zasadniczo „Hulk kontra Iron Man” to komiks, którego warstwę wizualną zapomnimy równie szybko jak fabułę.


Niestety, mimo sporego potencjału i całkiem zręcznie prowadzonej fabuły miniseria autorstwa Waida i Gillena rozczarowuje. Pal sześć, że dostajemy do ręki kolejny retcon. Marvel przyzwyczaił nas już do licznych opowieści z serii „Bo tak naprawdę to było tak…”. Część osadzona w przeszłości skonstruowana jest bowiem dobrze. Niestety, kuleje logika finału, przez co historia traci jako całość. Ostatecznie niewiele wnosi do dziejów obu ikonicznych postaci. No cóż, jest to po prostu kolejny dowód, iż w komiksowym świecie krzykliwy tytuł bynajmniej nie musi równać się efektownej treści, nawet jeśli, technicznie rzecz biorąc, nie można mu niczego zarzucić.



Tytuł: Grzech pierworodny: Hulk kontra Iron Man

Scenariusz: Mark Waid, Kieron Gillen
Rysunki: Mark Bagley, Luke Ross
Tłumaczenie: Kamil Śmiałkowski
Tytuł oryginału: Original Sin: Hulk vs. Iron Man (Original Sin #3.1-3.4)
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: listopad 2017
Liczba stron: 96
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-2721-0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...