Gdybym miał odpowiedzieć, od przygód jakiego superbohatera rozpoczęła się moja przygoda z amerykańskim komiksem, pewnie byłoby mi bardzo trudno dać jednoznaczną odpowiedź. Nie mam jednak najmniejszych wątpliwości, że pierwsze dwa zeszyty Spider-Mana wydane przez TM Semic w 1990 roku były na pewno absolutnie najważniejsze dla powstania fascynacji, która zawładnęła mną – wtedy młodziutkim chłopcem – na wiele lat. Z czasem mój sentyment do postaci Pajęczaka pewnie nieco zmalał – ileż można przeżywać perypetie wiecznego nastolatka skaczącego po nowojorskich budynkach i tłukącego rzesze złoczyńców poprzebieranych w „zwierzęce” trykoty. Jasne, upraszczam, jednak nie da się ukryć, że formuła Spider-Mana w swym trzonie pozostawała od lata taka sama – podobnie jak kluczowe elementy jego mitologii… aż po raz kolejny postanowili w Marvelu coś z tym zrobić.
Ostatnie życzenie nieprzypadkowo rozpoczyna serię The Superior Spider-Man – toruje bowiem drogę dla nowego, odmienionego Pajęczaka, który zajął miejsce w uniwersum Domu Pomysłów w efekcie ostatecznej rozgrywki między Peterem Parkerem a Otto Octaviusem. Tyle tylko, że na ten album składają się trzy zeszyty serii The Amazing Spider-Man prezentując jej efektowny finał. Muszę przyznać, ze w tym momencie mam pewien problem, gdyż mnóstwo tu odniesień i kontekstów wynikających bezpośrednio z ciągłości serii, której zakończenie poznajemy. Ok, nie mam nic przeciwko wrzucaniu czytelnika w środek historii, da się to ogarnąć, ale wydaje mi się, że zabieg tak drobny, jak choćby dodanie krótkiego, jednostronicowego odredakcyjnego wprowadzenia wyszłoby temu komiksowi na dobre – tym bardziej, że chętnych do jego popełnienia, kompetentnych autorów z pewnością Egmont znalazłby bez trudu. Na szczęście sama opowieść broni się całkiem nieźle – jest bardzo dynamiczna i trzyma w napięciu do samego końca wciągając czytelnika w wir wydarzeń, które wstrząsną pajęczym światem. Nie wiem, czy można tę historię określić opus magnum Dana Slotta, ale niewątpliwie scenariusz zasługuje na pochwałę – jest bardzo dynamiczny, zaskakuje czytelnika nagłymi zwrotami akcji, niezły poziom prezentuje także typowy dla serii humor, tak sytuacyjny, jak i zawarty w dialogach. Bardzo pozytywne wrażenie robią także rysunki Humberto Ramosa – Meksykanin ma styl dość kontrowersyjny, jednak bardzo charakterystyczny w swojej kreskówkowości. Moim zdaniem idealnie pasuje on do przygód tego Spider-Mana i stanowi ozdobę Ostatniego życzenia. Całości uzupełniają dwie krótkie historyjki, jakby z alternatywnej rzeczywistości – ciekawostką są jednak autorzy, którzy przy nich się udzielali. Myślę, że twórców takich jak J.M. De Matteis, Klaus Janson czy Sal Buscema specjalnie przedstawiać nie trzeba – tyle tylko, że tu pojawiają się w dość nietypowych dla siebie rolach. Ot, przyjemny smaczek.
W ogólnym rozrachunku Ostatnie życzenie to naprawdę niezła, choć może nieco chaotyczna historia. Na pewno jednak ważna – tak z perspektywy uniwersum Marvela i historii jego najpopularniejszego herosa, jak i z perspektywy obecności Spider-Mana na naszym rynku wydawniczym. Ciężko mi sobie bowiem wyobrazić polską linię Marvel Now! bez pajęczego tytułu, stąd radość, że The Superior Spider-Man znalazł swoje miejsce w planie wydawniczym Egmontu. Fani tej postaci pewnie i tak po tę pozycję sięgną (lub już to zrobili). Myślę, że Ostatnie życzenie powinno też zainteresować miłośników wartkiej akcji, lekkich dialogów i nieco kreskówkowych rysunków. No i na pewno tych, którzy lubią kolekcjonować ważne eventy w marvelowskim uniwersum. Więcej nie powiem… sami przeczytajcie.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz