piątek, 1 stycznia 2016

Wolverine i X-Men. Cyrk przybył do miasta - Jason Aaron, Nick Bradshaw, Steve Sanders, David Lopez - komiksowa recenzja z Szortalu


Klauny są, akrobaci też...

Przy okazji pisania o pierwszym tomie polskiej edycji The Superior Spider-Man wspomniałem o problemach, jakie rodzi rozpoczęcie publikowania jakiejś serii w trakcie runu jej głównego scenarzysty. W swoim zamyśle Marvel Now! miał być właśnie niczym innym, jak lekarstwem na nieznajomość meandrów tzw. „continuity”, utrudniającym nowym czytelnikom „wejście w świat” danej serii. A jednak, jakimś dziwnym trafem do zestawu pierwszych sześciu serii otwierających nową marvelowską linię Egmontu trafił tytuł, którego fabułę rodzimy czytelnik zacznie poznawać „od środka” – bo od piątego wydania zbiorczego (zawierającego zeszyty #19-#24). Dziwne, prawda?

Wciąż zastanawiam się, co pchnęło wydawcę do takiego a nie innego wyboru. Jasne, Wolverine i X-Men to seria zbierająca za oceanem bardzo pochlebne opinie; jasne, pokazuje ona lżejsze oblicze uniwersum Marvela; jasne, jej tytułowym bohaterem jest jeden z najpopularniejszych superbohaterów i nowe wcielenie jednaj z najpopularniejszych supergrup; jasne, to konkretne wydanie zbiorcze dzieje się równolegle z wydarzeniami serii All-New X-Men (np. wyjaśniona jest tu niezrozumiała zmiana wyglądu Storm w drugim tomie wspomnianej serii, pt. Tu zostajemy – nie można było dodać jakiegoś przypisu?). Argumentów za przyjętym rozwiązaniem jest sporo, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wychodząc z podobnych założeń (lekka seria o popularnym bohaterze) można  by osiągnąć lepszy efekt wydając choćby Deadpoola. No ale cóż, mamy serię pióra Jasona Aarona i też nie jest jakoś wyjątkowo źle.

Początek komiksu jest nieco chaotyczny. Czytelnik zostaje wrzucony w wir wydarzeń, ma okazje poznać mnóstwo nowych postaci – obecnych wychowanków szkoły imienia Jean Grey, których dość nietypowe grono pedagogiczne próbuje okiełznać. To zderzenie starszych, doświadczonych mutantów z młodzieńczym żywiołem daje zresztą naprawdę niezłe efekty – jest to jeden z najsilniejszych punktów tej serii. Całkiem niezłe wrażenie robi też humor. Aaron traktuje bohaterów z dystansem, tu i ówdzie grając sytuacją, doprawiając to przyzwoitymi dialogami. Widać też odwagę w traktowaniu tematu – w końcu zrobienie z Logana klauna nie należy do najbardziej klasycznych rozwiązań i niejednego może zaskoczyć. Plusy należą się także za nieźle prowadzone wątki obyczajowe i wykorzystywanie różnorakich nawiązań (literackich, komiksowych itd.). Niestety, pozytywy nie są w stanie wynagrodzić ewidentnych niedomagań. Przede wszystkim irytuje natłok wątków, w środek których czytelnik zostaje wrzucony. Pytania: Kto? Z kim? Kiedy? Dlaczego? nasuwają się niemal co chwila. Nie przekonuje mnie też do końca główny wątek fabularny tego konkretnego albumu (a właściwie mniej więcej połowy zawartych w nim zeszytów) – pomysł z wędrownym cyrkiem i jego szefem jest może i niezły, ale tak wiele rzeczy musiałem traktować z przymrużeniem oka, że przez ograniczoną wizję chyba przegapiłem to, co miało rozwinąć ten element… albo po prostu takiego czegoś zabrakło. W dodatku historia ta cierpi na syndrom serii, tzn. pozostawiania pewnych wydarzeń do wyjaśnienia na później. Nawet jeśli te wyjaśnienia faktycznie się pojawią, nie sposób oprzeć się wrażeniu, ze pewne rzeczy mają miejsce zupełnie bez przyczyny, a napięcie fabularne rozładowywane jest czasem na zasadzie „deus ex machina”. Krótko mówiąc: szału nie ma – tak od strony fabularnej jak i graficznej (choć wszyscy rysownicy są poprawni, chyba najlepiej wypadają rysunki Nicka Bradshawa)

W mojej opinii Cyrk przybył do miasta to najsłabsza jak dotąd (słowa te piszę w październiku 2015) odsłona polskiej linii Marvel Now! Kilka niezłych momentów nie ratuje tego chaotycznego, wyrwanego z kontekstu komiksu. Można było wybrać znacznie lepiej, prezentując polskim czytelnikom coś, czego jeszcze na naszym rynku nie było: np. Deadpoola lub kapitalnego Thora (zresztą także pisanego przez Aarona). Pozostaje mieć nadzieję, że wraz z wciągnięciem się w fabułę serii, poznaniem wszystkich wątków itp. Będzie można bardziej ją docenić. Póki co, jest to lekkie rozczarowanie.

3,5/6

PS. Szczęśliwego Nowego Roku 2016! Niech będzie fantastycznie książkowo-komiksowy!

2 komentarze:

  1. Udanego kolejnego roku, zarówno jeśli chodzi o wpisy na blogu, jak i o prywatniejsze życie! Wielu ciekawych książek do zrecenzowania! Równocześnie pierwszy (i ostatni) raz wrzucam autoreklamę swojego raczkującego bloga https://dobrafanfikcja.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...