Historia alternatywna ma w literaturze długie i chlubne tradycje. Odpowiedź na pytanie „co by było gdyby… ?” stwarza ogromne pole do popisu dla kreatywnych twórców, a przy okazji stanowi dobry punkt wyjścia do zaintrygowania czytelnika. Powieści takie jak Człowiek z Wysokiego Zamku Philipa K. Dicka czy też Burza. Ucieczka z Warszawy ‘40 Macieja Parowskiego stanowią znakomite przykłady, jak, budując na fundamencie przebiegu wydarzeń odmiennego od tych znanego z podręczników, można stworzyć pasjonujące, wielowątkowe wizje na najwyższym poziomie artystycznym. Ostatnie lata mogą być śmiało określone, jako okres dużej popularności historii alternatywnych na polskim rynku wydawniczym (m.in. za sprawą znakomitej serii „Zwrotnice czasu” wydawanej przez Narodowe Centrum Kultury). Powieści utrzymane w tej konwencji pojawiły się także w serii WarBook, znanej przede wszystkim miłośnikom sensacji – zarówno beletrystyki historycznej jak i militarnej political fiction. Najnowszą propozycją opublikowaną pod znakiem Orła jest książka Piotra Langenfelda pod tytułem Czerwona ofensywa.
Autor znany z tekstów popularnonaukowych, korespondent wojenny i aktywny rekonstruktor historyczny, zadebiutował beletrystycznie powieścią historyczną Elsenborn opisującą walki amerykańskiej 1 Dywizji Piechoty w Ardenach. Mimo całkiem niezłej batalistyki był to jednak tekst bardzo chaotyczny i niespójny. W swojej drugiej powieści Langenfeld postanowił zabawić się w historyczne gdybanie prezentując czytelnikom scenariusz wydarzeń, w którym po zakończeniu wojny z Niemcami Stalin decyduje o ataku Armii Czerwonej na Aliantów Zachodnich i poniesieniu sztandaru Rewolucji na Paryż i Londyn. W forpoczcie krwawej ofensywy mają stać Polacy z służący w sterowanym przez Sowietów Ludowym Wojsku Polskim. Czy ta zabawa się Langenfeldowi udała? W mojej opinii nienajlepiej.
Podstawowym problemem Czerwonej ofensywy jest fakt, iż jest to powieść do bólu wręcz przewidywalna. Wystarczy rzucić okiem na okładkowy blurb, a następnie wyobrazić sobie rozpisanie zarysowanego w nim scenariusza na ok. 300 stron. No i to w zasadzie wszystko: nic tu nie zaskakuje, a sama fabuła jest w zasadzie czysto pretekstowa. Sytuacji nie ratują też bohaterowie, w przeważającej większości nijacy, zarysowani w schematyczny sposób. Jakiekolwiek emocje wywołują co najwyżej postaci historyczne: Anders, Patton, Eisenhower czy Churchill, ale i oni zostali przez Langenfelda sportretowani w sposób dość stereotypowy. W Czerwonej ofensywie autor powtórzył, a wręcz wyostrzył biało-czarny (czerwony?) schemat kreacji bohaterów znany z Elsenborn. Brak tu szarości, półcienia, a niemal każda osoba pojawiająca się na stronach książki jest przedstawiona w sposób topornie jednoznaczny. Polacy są oczywiście prawi i uczciwi, Anders i Patton to bezkompromisowi bohaterowie, a jeśli pojawiają się Sowieci to od razu wiadomo, ze możemy spodziewać się kogoś o aparycji pocącego się wieprza, albo ordynarnego pijaka (swoją drogą polecam zestawienie powieściowego Rokossowskiego z relacjami na temat jego historycznego pierwowzoru). Koronnym przykładem jest pojawiająca się w początkowych stadiach książki trzecioplanowa postać rosyjskiego szpiega w Białym Domu: zdrajca, lewicowiec i homoseksualista – w dyskursie „stadionowego patriotyzmu” trzy wcielenia zła w jednym. Znamienne jest granie przez Langenfelda na resentymentach charakterystycznych właśnie dla tego nurtu polskiej… no właśnie, polityki? Jasne, cała seria WarBook z założenia adresowana jest do dość wyraźnie sprecyzowanej grupy odbiorców, a wiele z pozycji w niej opublikowanych nosi znamiona literatury kompensacyjnej. Tyle tylko, że nawet czysto rozrywkową prozę grającą na patriotycznej nucie (przy czym, zaznaczam, jest to „patriotyzm” o bardzo wyraźnie sprecyzowanej proweniencji) można pisać w sposób bardziej lub mniej subtelny. Langenfeld na subtelności się jednak bynajmniej nie sili.
Trzeba oddać autorowi, że wyraźnie poprawił warsztat. Czerwoną ofensywę czyta się sprawnie, lekko a język powieści jest na przyzwoicie średnim poziomie. Udało się uniknąć znanego z Elsenborn chaosu. Wciąż całkiem nieźle broni się batalistyka. Autor nie omieszkał też tu i ówdzie umieścić opisy niezłe sprzętu czy oporządzenia (choć trafiają się np. drobne błędy merytoryczne, jak np. radzieckie Douglasy A-26 Invader – samoloty te nigdy nie były przekazywane ZSRR). Lektura mogłaby być więc całkiem przyjemna gdyby nie rażąco przejaskrawiony, dwubiegunowy sposób kreowania postaci i bardzo prosta, wręcz szczątkowa fabuła. Niestety, w mojej opinii Czerwona ofensywa nie ma zbyt wiele do zaoferowania czytelnikom, którzy oczekują od lektury czegoś więcej niż tylko przewidywalnej literackiej wariacji na temat historii o dzielnych Polakach walczących za Ojczyznę przeciwko komunistycznemu Złu, wbrew zgnuśniałym sojusznikom jak zwykle chcącym wystawić nas do wiatru (z wyjątkiem Pattona!). Pozostaje tylko rozczarowanie kolejną po Odległych rubieżach Wolffa historią alternatywną, która spłyca tę konwencję, kastruje ją z literackiego wyrafinowania, oferując niewiele poza akcją i opisami militariów. O ile jednak Kryptonim Burza i Operacja Pętla miały w sobie trochę zróżnicowanych pomysłów i fabułę, która potrafiła czasem zaskoczyć, o tyle najnowsza powieść Langenfelda nie dość, że tych przymiotów pozbawiona, w dodatku ma momentami charakter prostackiej agitki. Dla sfrustrowanych komunożerców poszukujących mało skomplikowanej rozrywki pewnie się Czerwona ofensywa nada. Ja osobiście jeśli sięgnę po jej zapowiadaną kontynuację, uczynię to tylko z recenzenckiego obowiązku.
2,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz