poniedziałek, 28 września 2015

Avengers: Świat Avengers – Jonathan Hickman, Jerome Opeña, Adam Kubert - komiksowa recenzja z Szortalu


Kiedy w ramach rozgrzewki przed startem linii "Marvel Now!" na polskim rynku wydawnictwo Egmont opublikowało powieść graficzną Avengers: Wojna bez końca można było czuć spory niedosyt. Napisana przez Warrena Ellisa historia nie wyróżniała się niczym specjalnym oprócz przerysowania bohaterów i umiarkowanej ilości „nawalanki”, całości nie ratowała też dość toporna oprawa graficzna autorstwa Mike’a McKone. Pozostawało mieć nadzieję, że pierwszy rzut najnowszej inkarnacji komiksów Marvela zatrze to nienajlepsze wrażenie. Z dwóch wydanych na początek tytułów Wczorajsi X-Men wypadli bardzo dobrze, opierając się na brawurowym pomyśle Briana Michaela Bendisa. Jak na tym tle prezentują się najpotężniejsi bohaterowie Ziemi?


Tym, co widać niemal od samego początku, jest bardzo dynamiczne wprowadzenie w klimat komiksu: Hickman gra tu dwoma najważniejszymi elementami komiksów o Avengers: interakcją między głównymi bohaterami (Stevem Rogersem i Tonym Starkiem) a także dynamicznymi scenami walki. Bardzo szybko nakreślony zostaje więc schemat tła: pojawia się nowe zagrożenie, a Avengers wydają się być niezdolni do sprostania mu, co rodzi konieczność poszerzenia ich szeregów o dodatkowych herosów. Może niezbyt oryginalnie, ale dzięki wprowadzeniu nowych postaci - zarówno członków jak i przeciwników grupy – całość wypada zupełnie przyzwoicie, powstaje napięcie, które zostaje (przynajmniej do pewnego stopnia) rozładowane dopiero w końcówce. Problem polega na tym, że częste przeskoki między różnymi miejscami i czasem akcji powodują, że narracja jest nierówna, rwana i chaotyczna. Niejednokrotnie czytelnik zadaje sobie pytanie: ok, ale po co pojawił się ten czy inny kadr lub dialog, nie do końca jest jasne. Znacznie lepiej wypadają za to sceny wprowadzające niektóre postaci (Hyperiona, Smasher, Kapitan Wszechświat) a także interakcje Avengers z ich głównym przeciwnikiem – Ex Nihilo – oraz jego towarzyszami. Co więcej, dostajemy także klasycznie idealistycznego Steve’a Rogersa, który nadaje ton całemu przedsięwzięciu. Krótko mówiąc: pomysł niezły, kilka scen świetnych, jednak sposób przekazania treści pozostawiać może sporo do życzenia.

Tym, co zdecydowanie podnosi wartość Świata Avengers są rysunki - szczególnie w pierwszej części komiksu (zeszyty #1-3 oryginalnej serii), której autorem jest Jerome Opeña. Subtelna, pełna szczegółów kreska i niezłe kadry powodują, że prace Filipińczyka ogląda się z dużą przyjemnością. Wypełniające drugą część komiksu rysunki Adama Kuberta to już zdecydowanie inna stylistyka: grubsza, bardziej szkicowa, ale też dynamiczna – zdecydowanie bliższa klasycznej amerykańskiej szkole. Zaskakująco dobrze wypada też kolorowanie. Choć odpowiadało za nie kilku artystów (co widać),  w zdecydowanej większości jest naprawdę ciekawe i efektowne, co przy korzystaniu z technik komputerowych wcale nie jest oczywiste.

W ogólnym rozrachunku Świat Avengers jest komiksem przeciętnym. Kilka niezłych, choć niekoniecznie oryginalnych pomysłów to jednak ciut za mało, by zachwycić czytelnika. Natłok bohaterów, miejsc i pewna ilość obowiązkowego mordobicia sprawiają, że komiks, choć dynamiczny, cierpi od narracyjnego chaosu. Mam wrażenie, że Hickman nie bardzo mógł się zdecydować, czy pragnie rozpocząć „swój” rozdział Avengers od konsekwentnego budowania podwalin pod większe wydarzenia, czy też od razu chce wywrzeć na czytelniku wrażenie bombastycznym przekazem. Efektem jest album, który bardzo dobrze wygląda, szczególnie w części, za którą odpowiedzialny był Jerome Opeña, ale jest co najwyżej przystawką przed mającym dopiero nadejść głównym daniem. Czuć, że Hickman szykuje wielkie rzeczy, na które warto poczekać. Na razie wiadomo jednak tylko tyle, że jeszcze nie nadeszły. 

3,5/6

1 komentarz:

  1. Nie jestem osobą, która często czyta komiksy, ale po Avengersów obiecuję sobie sięgnąć - tak tylko, żeby kojarzyć serię

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...