Czasem zdarza się tak, iż fantastykę (szczególnie science fiction) od futurologii dzieli bardzo cienka linia. Jedna i druga dziedzina literatury zasadza się na zbudowaniu wiarygodnego obrazu przyszłego świata, zwykle opierając się na analizie trendów, pracach inżynierów, ekonomistów i socjologów. Konwencje te mają jednak nieco inne cele (bynajmniej nie sprzeczne, raczej wymuszające odmienne rozłożenie akcentów, czy też sięgnięcie po taką lub inna formę literacką): o ile futurologia stara się przedstawić spójny, kompletny obraz przyszłości, a także uargumentować go procesami mającymi miejsce w świecie współczesnym, o tyle dla fantastyki świat jest elementem co prawda niezwykle istotnym, ale nie kluczowym. Musi się tu bowiem znaleźć też miejsce na bohaterów i fabułę, która czytelnika przyciągnie i przykuje do tekstu. Nie zmienia to jednak faktu, iż gdy dochodzi do synergii miedzy futurologią a fantastyką, efekty potrafią być całkiem ciekawe. Tak jest w przypadku drugiej książki Johna Brunnera opublikowanej w serii „Artefakty”. W swej powieści z 1975r. autor Wszystkich na Zanzibarze oparł się w dużej części na koncepcjach amerykańskiego futurologa Alvina Tofflera, znanego przede wszystkim z Szoku przyszłości i Trzeciej fali.
Na fali szoku nawiązuje do Tofflera nawet samym tytułem, jest jednak czymś znacznie więcej niż ubraniem jego pomysłów w fabularne szaty. Ze współczesnej perspektywy jest to bowiem znakomity przykład nurtu fantastyki bardzo poważnie traktującej nie tylko rozwój technologii, ale przede wszystkim związane z nim przemiany społeczne. Brunner sięga po bardzo szeroką paletę konwencji, wykorzystując choćby elementy postapokalipsy. Przede wszystkim należy jednak postrzegać tę powieść jako znakomity przykład precyberpunka – mamy tu bowiem większość z charakterystycznych dla tego nurtu elementów: oplatającą większość świata sieć danych (tu bazującą w dużej części na telefonach, ale jednak), potężne korporacje, bohaterów-outsiderów, wreszcie świat, w którym informacja jest wszystkim, a indywidualne tożsamości są raczej przedmiotem osobistej kreacji i rezultatem podejmowanego wyboru niż czymś narzuconym przez strukturę społeczną.
Uosobieniem tego ostatniego zagadnienia jest główny bohater książki, wychowany w rządowym think tanku Nickie Halfinger. Na fali szoku stanowi swoisty zapis jego podróży przez wiele wcieleń; zmagania z przeładowanym informacją światem o zachowanie osobistej wolności i znalezienie jakiegokolwiek klucza pozwalającego ogarnąć przytłaczającą rzeczywistość. I choć taki pomysł na bohatera jest niezwykle intrygujący, znakomicie współgra też tak z fabułą, jak i światem, to jednak ma swoje istotne konsekwencje: choć poznajemy historię Nickiego całkiem dokładnie, nie jest to raczej bohater, z którym łatwo się utożsamić. Brunner wkłada w stworzenie spójnego obrazu tej postaci sporo wysiłku, prezentując ją na wiele sposobów – trzeba jednak uczciwie przyznać, że ze względu na jej specyfikę jest to zadanie niezwykle trudne. Zresztą pozostali bohaterowie też nie są jakimiś specjalnie wyróżniającymi się kreacjami (najbardziej w pamięć zapadają towarzysząca Halfingerowi Kate, przesłuchujący go Freeman i… zwierzęta: puma Bagheera oraz pies Natty Bumppo.
Trudno oprzeć się wrażeniu, iż fabuła Na fali szoku jest nieco pretekstowa. Perypetie Halfingera są tu przede wszystkim okazją do prezentacji kolejnych elementów świata przedstawionego i eksploracji stworzonej przez Brunnera (a inspirowanej Tofflerem) wizji przyszłości lub zagłębiania się w podejmowane tematy. To tu kryje się największa siła tej książki: próba literackiej odpowiedzi na pytanie o to, jak wyglądałoby życie w świecie bezustannej zmienności i niepewności. Można dostrzec tu wyraźną wizję człowieka jako posługującego się wzorcami, gotowymi „społecznymi projektami osobowości”, które można zmieniać jak rękawiczki. Amerykanin bardzo dużo uwagi poświęca psychologicznym konsekwencjom życia w tego typu „społeczeństwie instant”, w tym zinstytucjonalizowanym formom radzenia sobie z niepewnością.
Trzeba także przyznać, że przyjęta forma powieści bardzo dobrze współgra z podejmowaną problematyką. Krótkie, rozedrgane rozdziały, często zmieniające się perspektywy narracji, liczne wstawki „ze świata”, powodują zanurzenie się odbiorcy w świecie przedstawionym i pozwalają niejako odczuć, jak to jest obcować ze społeczeństwem „po szoku”. To, że nie zawsze jest to doświadczenie przyjemne, to zupełnie odrębna kwestia – w tym przypadku przystępność przekazu przegrywa z konsekwentną realizacją literackiej wizji.
Na fali szoku to powieść specyficzna – znakomity przykład tego, jak świetnie współgrać mogą ze sobą fantastyka i futurologia. Tym bardziej, że współcześnie możemy obserwować wiele z procesów (i ich społecznych konsekwencji) konstytuujących świat powieści. Pod tym względem jest to z pewnością dzieło warte uwagi. Warto poświęcić książce Brunnera parę godzin także ze względu na to, że jest to znakomity przykład tego, jak rodził się cyberpunk. Inna sprawa, że nie jest to lektura z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych – przede wszystkim ze względu na konsekwentnie stosowany, nieco chaotyczny styl. Mimo tego Na fali szoku to pozycja godna ukazania się w serii „Artefakty” – pomysłowa, inspirująca i wciąż aktualna.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz