Szaleństwo ma wiele oblicz. W komiksowym uniwersum DC wiele z nich można dostrzec w Azylu Arkham. A najbardziej charakterystycznym z nich jest oblicze Jokera – uśmiechniętego szaleńca, morderczego błazna-psychopaty, klasycznego odwiecznego nemesis Batmana, tak udanie sportretowanego na kartach Zabójczego żartu przez Alana Moore’a, czy też zagranego na wielkim ekranie przez Jacka Nicholsona i Heatha Ledgera. Zawsze jednak postać ta była pokazywana przede wszystkim z perspektywy jego konfliktu z Mrocznym Rycerzem, a jej działania były skierowane właśnie na zamaskowanego obrońcę Gotham. Znani z miniserii Luthor Brian Azzarello i Lee Bermejo postanowili pokazać Jokera od nieco innej strony, bardziej osobistej, codziennej, choć nie mniej szalonej. I trzeba przyznać, że efekt – powieść graficzna zatytułowana po prostu Joker – jest po prostu brawurowy.
Punktem wyjścia tej historii jest moment, w którym Joker z nikomu nieznanych powodów zostaje zwolniony z Arkham. Nie spodziewał się tego nikt – włącznie z jego dawnymi współpracownikami i innymi członkami przestępczego półświatka. Tytułowy błazen podejmuje jednak próbę upomnienia się o swoje i odzyskania utraconych wpływów i pozycji. Towarzyszy mu w tym Jonny Frost – szeregowy bandzior, który przystaje do Jokera – a zarazem narrator całej opowieści. Z jego perspektywy obserwujemy na przemian wyrachowane, przemyślane działania Jokera, napady, wymuszenia, imprezy czy też napady absolutnego, niczym niesprowokowanego szaleństwa. Trzeba przyznać, że stworzony przez Azzarello portret szaleńca jest niezwykle sugestywny. Joker jest skrajnie nieobliczalny, zmienny, gotów na wszystko – to, w połączeniu z pomysłowością i bezwzględnością, czyni go niebezpiecznego absolutnie dla każdego, włącznie z pozostałymi przedstawicielami kryminalnych środowisk Gotham City. Także i oni stają się do pewnego stopnia bohaterem tego komiksu – pojawia się tu zresztą kilka ze znanych z kart komiksu postaci: Killer Croc, Harley Quinn, Pingwin czy też Riddler – wszyscy oni zostają wciągnięci w wir wydarzeń wokół Jokera. Paradoksalnie mało tu Batmana. Trzeba jednak przyznać, że wychodzi to komiksowi na dobre. Nocny obrońca Gotham majaczy gdzieś tle – wiadomo, że jest; wiadomo, że prędzej czy później wytropi Jokera i będzie próbował się z nim policzyć. Jednak to nie on jest bohaterem tej historii. Wydaje się, że w przeciwieństwie do klasycznych ujęć tytułowego łotra, postać Batmana nie jest też głównym motorem jej działań… jest nią po prostu szaleństwo i niekontrolowana przemoc.
Znakomity pomysł Azzarello idzie tu w parze z kapitalną stroną graficzną. Raz, że rysunki są niezwykle szczegółowe i ekspresyjne, dwa, że został tu wykorzystany ciekawy zabieg ze stosowaniem różnych wariantów nakładania tuszu. Znacząca większość komiksu wykorzystuje klasyczny, „twardy” obrys wykonany przez Micka Graya. Są jednak pewne momenty – zwykle kluczowe dla rozwoju wypadków – gdy wyraźne czernie ustępują znacznie bardziej subtelnym konturom przygotowanym przez samego Bermejo, a także subtelniejszemu, choć bardziej złożonemu kolorowaniu i cieniowaniu. To zróżnicowanie warstwy graficznej, choć niecodzienne, działa w zasadzie na korzyść Jokera zwracając uwagę czytelnika na pewne plansze i sceny.
Mimo dość prostej fabuły Joker jest albumem godnym uwagi każdego miłośnika komiksu. Oczywiście ma na to wpływ znakomita warstwa graficzna, ale przede wszystkim album ten jest twórczym, interesującym przedstawieniem jednej z najbardziej klasycznych postaci w historii amerykańskich opowieści obrazkowych… a może wręcz jednego z najbardziej rozpoznawalnych superłotrów w historii zachodniej popkultury w ogóle. Warto mieć go w swojej kolekcji.
5,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz