poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Star Wars: Legendy. Dziewczyna z Rebelii. Zdławiona nadzieja – Brian Wood, Stéphane Créty, Facundo Percio, Carlos D’Anda i inni - komiksowa recenzja z Szortalu


Apokryfy z Odległej Galaktyki


Gdy patrzymy na historię gwiezdnowojennego komiksu – od jego początków w stajni Marvela, przez ogromny rozrost Expanded Universe w „czasach Dark Horse’a”, aż po powrót do Marvela/Disneya i powstanie Nowego Kanonu – nietrudno zobaczyć, że niemal zawsze centralnymi postaciami okazywali się bohaterowie Oryginalnej Trylogii. „Halo, zaraz!” zawołacie. Przecież pod skrzydłami (kopytami?) Czarnego Konia eksplorowano praktycznie każdy możliwy zakątek czasu i przestrzeni Odległej Galaktyki! Prawda, jak najbardziej. Ale warto też pamiętać, że koniec końców zwrócono się ponownie do okresu klasycznych filmów, a w rolach głównych znów znaleźli się Luke, Leia i Han. Pisana przez Briana Wooda seria, zatytułowana po prostu „Star Wars” – bo o niej mowa – choć okazała się łabędzim śpiewem Gwiezdnych Wojen w barwach Dark Horse, położyła w pewnym sensie podwaliny pod to, co już pod szyldem Disneya stworzyli Jason Aaron i Kieron Gillen.


„Dziewczyna z Rebelii. Zdławiona nadzieja” to trzeci – i ostatni – tom linii Star Wars Legendy, w którym sięgnięto po run Briana Wooda. Krótko po ukazaniu się zawartych tu zeszytów, pałeczkę przejął Marvel. Zamieszczone w nim trzy opowieści wydają się jednak względnie niezależne – na tyle, że bez wielkiego wysiłku dałoby się je wpasować i w aktualnie obowiązujący kanon. Ale to już inna historia. Wszystkie wyszły spod pióra wspomnianego już Wooda, jednak zauważalnie różnią się tak klimatem, jak i podejmowaną tematyką. No i oczywiście tym, kto dzierżył ołówek. Ta, jak to określił w posłowiu Jacek Drewnowski, „eklektyczność” przekłada się też zresztą na poziom poszczególnych części. Zatem po kolei.


Album otwiera czterozeszytowa „Dziewczyna z Rebelii”, w której nasi sztandarowi bohaterowie trafiają na planetę Arrochar z misją przyłączenia jej do Sojuszu. Problem polega na tym, że wymagałoby to ożenku tamtejszego władcy z Leią. I niby wszystko fajnie – wszak w tym pomyśle tkwi niemały potencjał, który Wood mógłby wykorzystać. Zasadnicza linia fabuły jest jednak tak przewidywalna, jak długoterminowa prognoza pogody na Hoth. Na szczęście można znaleźć kilka elementów, które „Dziewczynę z Rebelii” ratują. Po pierwsze, naprawdę udanie wypadają bohaterowie – Leia, Luke, Wedge, nawet Han – mają w sobie „to coś”. Powyższe nie byłoby możliwe, gdyby nie to, że (i to druga mocna strona tej historii) bardzo dobre wrażenie robi sposób, w jaki Wood konfrontuje klasyczne postacie z ich otoczeniem. Na przykład sceny „testowania” Luke’a przez miejscowych są jednym z fajniejszych momentów omawianego komiksu, podobnie jak choćby pokazanie imperialnego systemu transportowego. Zupełnie przyzwoicie wypadają też rysunki Stéphane’a Créty’ego. Bez szału, ale i bez wtop (no… może poza zauważalnym antytalentem Francuza do rysowania ust). Niestety, okrutnie banalna zasadnicza linia fabuły nie pozwala traktować „Dziewczyny…” jako niczego więcej niż czytadła.


Na szczęście zaraz potem dostajemy najlepszy fragment tego albumu, a mianowicie dwuzeszytowe „Pięć dni z Sithem”. Opowieść młodszej oficer, przydzielonej na kilka dni do oddziału prowadzonego przez Dartha Vadera, ma wszystko to, co w gwiezdnowojennym komiksie najlepsze: głównych bohaterów, pokazanych z zaskakującej perspektywy, szansę na dołożenie swoich kilku groszy do wyimaginowanego świata, wreszcie (a w sumie przede wszystkim) jest to znakomicie pomyślana i napisana historia o zastraszeniu i zemście. W końcu przy lekturze można poczuć jakieś emocje! Woodowi należą się tu w pełni zasłużone brawa. I znów – sposób, w jaki pokazane są relacje Vadera z Imperatorem rodzi momentalnie skojarzenia z serią „Darth Vader” Gillena. Pytanie na ile autor ten inspirował się Woodem, pozostaje oczywiście otwarte. Dość jednak powiedzieć, że jeśli z jakiegokolwiek powodu warto po ten album sięgnąć, to właśnie dla tej krótkiej historyjki.


„Tam gdzie umierają droidy” – trzecia z historii także wypada nieźle. Amerykański scenarzysta zabiera naszych bohaterów na tajną misję, podczas której starają się dotrzeć do znajomej Lei z dawnych lat. Sporo tu klimatu opowieści szpiegowskiej, ale przede wszystkim Wood eksploruje kwestię samotności uśpionego agenta i trudów podtrzymania długiej, burzliwej znajomości. Dużo wnosi także oprawa graficzna autorstwa Carlosa D’Andy. Całość zamyka króciutka historyjka pt. „Sztuka złego biznesu” skupiona na Hanie i Chewbacce. Zack Whedon może nie odkrywa tu niczego specjalnie nowego, ale dobre, utrzymane w klimacie postaci dialogi i świetna kreska Davide’a Fabbriego mogą się z pewnością spodobać.


„Dziewczyna z Rebelii. Zdławiona nadzieja” to album bardzo zróżnicowany – raczej antologia niż dokończenie konkretnej serii. I choć względem całości mam raczej mieszane odczucia, to jedna z zawartych tu historii bez wątpienia wybija się na tle nie tylko całego komiksu, ale też generalnie graficznych opowieści ze świata Star Wars. Czy to wystarczający powód, by sięgnąć po album, to już inna kwestia. Na pewno jednak fani gwiezdnowojennego komiksu mają spore szanse znaleźć tu coś, co zrobi na nich pozytywne wrażenie.



Tytuł: Dziewczyna z Rebelii. Zdławiona nadzieja
Seria: Star Wars Legendy
Scenariusz: Brian Wood, Zack Whedon
Rysunki: Stéphane Créty, Facundo Percio, Carlos D’Anda, Davidé Fabbri
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Tytuł oryginału: Star Wars 3: Rebel Girl, Star Wars 4: A Shattered Hope (Star Wars #13-20, Free Comic Book Day 2015)
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania: styczeń 2018
Liczba stron: 192
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-2760-9

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...