Lubię czytać antologie, nawet bardzo. Nie przepadam niestety za pisaniem
o nich. No bo jak? Omawiać każdy tekst z osobna? Raz, że aby zrobić to
porządnie, to trzeba sporo miejsca (a komu oprócz paru maniaków mojego
pokroju chce się czytać długie recenzje?), dwa, że prawdę powiedziawszy
zwykle jest tak, że na bliższą uwagę zasługuje co najwyżej kilka
zawartych w takim wyborze opowiadań. Inna sprawa to klucz, według
jakiego będzie się teksty analizować czy interpretować. Problem jest
mały, gdy mamy do czynienia z wyborem opowiadań jednego autora – zawsze
można szukać tu pewnych cech wspólnych – a w innych przypadkach?
Szczęśliwie pojawiają się niekiedy antologie tematyczne, podejmujące w
rożnych ujęciach jeden problem. Przykładem może być wydany niedawno
przez Powergraph Głos Lema. W jego ślady idzie także kolejny zbiór tekstów firmowany przez logo wydawnictwa Państwa Kosików, zatytułowany po prostu Science Fiction.
wtorek, 27 grudnia 2011
niedziela, 11 grudnia 2011
Kroki w nieznane. Almanach fantastyki 2011 - recenzja z portalu Fantasta.pl
Każda kolejna edycja wznowionych Kroków w nieznane jest
niewątpliwym wydarzeniem. Dzięki tym antologiom polski czytelnik ma
szansę obcować ze światową fantastyką na najwyższym poziomie (często
pojawiają się tu opowiadania, które w ostatnich latach zdobywały
branżowe nagrody), zapoznać się z autorami już znanymi, ale także
przeczytać teksty twórców nigdy wcześniej na język polski nie
tłumaczonych. Kroki… to seria z misją. Nie inaczej jest w przypadku Almanachu fantastyki 2011 zredagowanego, podobnie jak w ostatnich latach, przez Mirka Obarskiego.
poniedziałek, 5 grudnia 2011
Wir - Peter Watts - recenzja z portalu Fantasta.pl
Peter Watts przypuścił ofensywę na Polskę. Nie ma żartów – mało
który zagraniczny pisarz parający się fantastyką przyciągnął tak dużą
uwagę czytelników w naszym kraju. Popatrzcie tylko – dwa wydania Ślepowidzenia, świetnie przyjęta Rozgwiazda¸ opowiadania w NF i Krokach w Nieznane,
alternatywne przekłady wykonywane przez fanów, własny cykl felietonów w
NF, plany wydania kolejnych jego powieści przez Ars Machinę i Fabrykę
Słów, wreszcie aż dwie wizyty na polskich konwentach, co w przypadku
autora na co dzień mieszkającego w Kanadzie jest jednak dość
problematyczne (tak dla niego samego, jak i dla organizatorów takiego
przyjazdu). „Strach otworzyć lodówkę”, tym bardziej, że wydawnictwo Ars
Machina zafundowało właśnie miłośnikom prozy Kanadyjczyka kolejną ucztę –
stanowiącą drugi tom Trylogii Ryfterów kontynuację Rozgwiazdy zatytułowaną Wir. Czyżby kolejny hit?
Etykiety:
5/6,
Ars Machina,
fantasta.pl,
hard SF,
Peter Watts,
polecanki,
Rozgwiazda,
Trylogia Ryfterów,
Wir
piątek, 25 listopada 2011
www.1939.com.pl - Marcin Ciszewski - recenzja audiobooka

Etykiety:
3.5/6,
audiobook,
audioteka.pl,
fantastyka historyczna,
historia,
Macin Ciszewski,
militaria,
Warbook,
wojna,
www.1939.com.pl
wtorek, 22 listopada 2011
Głos Lema - antologia pod redakcją Michała Cetnarowskiego - recenzja z portalu Fantasta.pl

poniedziałek, 21 listopada 2011
Wrocławskie Spotkania z Fantastyką - podejście pierwsze
Brakowało mi we Wrocławiu miejsca, gdzie mozna sie spotkać i porozmawiać o fantastyce. Zamiast narzekać zakasałem zatem rękawy, pogadałem tu i ówdzie, skrzyknąłem parę osób i oto są:
WROCŁAWSKIE SPOTKANIA Z FANTASTYKĄ - czyli lokalna wariacja na temat stolików literackich. A oto szczegóły:
Czas: 10.12.2011r. g.17.00
Miejsce: Kawiarnia Literatka (Rynek 56/57), Wrocław
Temat spotkania: Rozgwiazda Petera Wattsa
Miejsce: Kawiarnia Literatka (Rynek 56/57), Wrocław
Temat spotkania: Rozgwiazda Petera Wattsa
Organizatorami spotkania są redaktorzy serwisów takich jak Fantasta.pl i zaginiona Biblioteka. Portale te objęły też WSF swoim patronatem. Współorganizatorem jest także wrocławskie stowarzyszenie Wielosfer.
Mam nadzieję, że nasza propozycja wyda się atrakcyjną dla dolnośląskich miłośników dobrej fantastyki, jest to bowiem okazja by się spotkać, poznać, porozmawiać. tym bardziej, ze jest szansa na pewne niespodzianki dla uczestników;) Ale o tym na razie sza!
W każdym razie serdecznie zapraszam!
W imieniu organizatorów,
czwartek, 10 listopada 2011
Accelerando - Charles Stross - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
5.5/6,
Accelerando,
Charles Stross,
cyberpunk,
fantasta.pl,
hard SF,
MAG,
Nagroda Locus,
osobliwość,
polecanki,
posthumanizm,
rozwój,
science-fiction,
sf,
transhumanizm,
Uczta Wyobraźni
poniedziałek, 7 listopada 2011
Nadzieja czerwona jak śnieg - Andrzej W. Sawcki - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
3.5/6,
Andrzej W. Sawicki,
Bellona,
fantastyka,
fantastyka historyczna,
historia,
mutatio,
Nadzieja czerwona jak śnieg,
Polska,
romans,
Rosja,
Runa
piątek, 21 października 2011
Tron Pierścienia - Larry Niven - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
2/6,
fantasta.pl,
Larry Niven,
Pierścień,
science-fiction,
Solaris,
space opera,
Tron Pierścienia
poniedziałek, 17 października 2011
Dom derwiszy. Dni Cyberabadu - Ian McDonald - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
5.5/6,
cyberpunk,
Dni Cyberabadu,
Dom derwiszy,
fantasta.pl,
Ian McDonald,
Indie,
Islam,
MAG,
Nagroda BSFA,
polecanki,
science-fiction,
sf,
Turcja,
Uczta Wyobraźni
środa, 5 października 2011
Plebiscyt Literacki Blog Roku 2011
Ruszyło właśnie głosowanie w plebiscycie na Literacki Blog Roku 2011. Tak się składa, że jednym z z blogów na który można oddawać głosy jest RYBIEUDKA blog. Jeśli zatem czasem tu zaglądacie a może nawet nawet lubicie moje recenzje, zapraszam do wzięcia udziału w tym plebiscycie. Aby oddać swój głos na mój blog wystarczy kliknąć w poniższy baner:
Z góry bardzo dziekuję za Wasze głosy i mam nadzieję, że kolejne recenzje będą się Wam podobać!
PS. Już niedługo recenzja Dni Cyberabadu. Doomu Derwiszy. Iana McDonalda!
środa, 14 września 2011
Teoria diabła i inne spekulacje - Janusz Cyran - recenzja z portalu Fantasta.pl

poniedziałek, 12 września 2011
A czy Ty czytasz Lema?

Czytałem Lema, czytam i będę czytać...
Chyba nawet w najbliższych dniach...
Chyba nawet w najbliższych dniach...
... wy też poczytajcie!
piątek, 9 września 2011
Rzeka bogów - Ian McDonald - recenzja z portalu Fantasta.pl

To właśnie na scenografię Rzeki bogów zwracamy uwagę w pierwszej kolejności. Można wyróżnić dwie jej zasadnicze warstwy: pierwsza, nie do końca przynależna do fantastyki, to Indie jako takie. McDonald sięga do skarbnicy kultury (a może raczej kultur) tego kraju, opisując nam świat przesycony tradycją, kulturowymi konwenansami i podziałami społecznymi, ze specyficzną mentalnością i ogromną rolą religii w życiu codziennym. Wszystko to dopełnione hinduistyczną metaforyką, zakorzeniającą powieść jeszcze silniej w tym konkretnym miejscu na globie. Drugą warstwą scenografii jest ta lokująca powieść Brytyjczyka w nurcie science fiction. Jej podstawą jest polityczny podział współczesnych Indii na kilka odrębnych organizmów państwowych. To, na co zwykle zwraca się uwagę w futurystycznej fantastyce, to rozwój technologii. U McDonalda jest ciekawie: ograniczany przez globalne prawodawstwo rozwój sztucznych inteligencji w Indiach sprytnie obchodzony, zdalne roboty bojowe, powszechny, natychmiastowy dostęp do mediów (palmery i hoeki), telenowele generowane w całości (włącznie z aktorami) przez sztuczne inteligencje, tajne projekty energetyczne, badania kosmiczne, biotechnologia i wątki posthumanistyczne związane np. z wygenerowaniem trzeciej płci - neutków, gwałtowne zmiany demograficzne itp. Elementów tych jest sporo, zwykle są też one nieźle przedstawione, raczej jako naturalne części świata powieści niż coś zupełnie nowego, co często stanowi dla autora pretekst do zafundowania czytelnikowi zagmatwanego i nie zawsze przyswajalnego opisu danej technologii. Trudno jednak przypisywać Brytyjczykowi jakąś specjalną oryginalność jeśli chodzi o fantastyczne elementy świata. Wykorzystuje on raczej w bardzo sprawny sposób to, co stanowi element wypracowany przez science fiction jako gatunek i jest już w niej dobrze zadomowione. Oryginalna i zawracająca uwagę jest raczej sceneria Indii przyszłości i to ona, a nie technologiczne gadżety stanowią o atrakcyjności Rzeki bogów.
W warstwie czysto literackiej też jest całkiem nieźle. Narracja rozbita jest na kilka równoległych wątków zbudowanych wokół bardzo odmiennych postaci, których los zmierza do efektownego rozstrzygnięcia w finale powieści. Dzięki takiemu zabiegowi (poszczególni bohaterowie należą do różnych, często zupełnie odrębnych światów złożonego społeczeństwa Indii… i nie tylko) otrzymujemy pełniejszy obraz futurystycznej scenografii, nie ograniczający się jedynie do perspektywy jednego bohatera. Fabuła rozwija się dynamicznie, a wątki poszczególnych postaci potrafią zaintrygować. Innymi słowy powieść wciąga bardzo skutecznie. Do tego charakterologiczne różnice miedzy postaciami, a także nieźle oddane niuanse wynikające z różnic klasowych i kulturowych wypadają przekonująco. Nie ma tu udziwniania na siłę, desperackiego łamania konwencji. Widać pewien uniwersalizm typów postaci, niezależnie od tego, czy przyglądamy się bliżej glinie z jednostki do zadań specjalnych, pani premier, zamkniętej w domu żonie czy ulicznemu zawadiace. Z drugiej strony McDonald dopracowuje każdego z bohaterów na tyle, iż nie odnosimy przykrego wrażenia obcowania jedynie z literacką wydmuszką, sztucznym wypełniaczem fabuły. Ta potrafi się obronić, sama niejednokrotnie przybierając dość niespodziewany kierunek rozwoju.
Rzeka Bogów jest w moim mniemaniu pewnym drogowskazem pokazującym nam gdzie może iść nowoczesna science fiction w początkach XXI wieku. Z jednej strony mamy tu motywy jak najbardziej klasyczne - kwestie energetyki, posthumanizmu i technologicznej osobliwości, skonfrontowanie rozwoju i przemian świata z jego materią społeczną - wszystko to zaprezentowane w konwencji lekko nawiązującej do cyberpunka. Do tego dochodzi jednak coraz częściej spotykane (i w zasadzie także nawiązujące do klasyki cyberpunka) osadzanie fabuły w egzotycznych - z perspektywy zachodniego czytelnika - rejonach zglobalizowanego świata niedalekiej przyszłości. Dzięki temu prostemu zabiegowi efekt zetknięcia się z czymś nieznanym i fascynującym jest silniejszy - tym nieznanym okazuje się bowiem coś, co w zasadzie znać, choć trochę, moglibyśmy. Ten nieodparty urok bliskiej futurologii jest u McDonalda wyraźnie widoczny. Rzeka bogów nie jest może książką, która stanowi rewolucję w swoim gatunku, ale w niczym nie umniejsza to faktu, że jest jedną z najlepszych powieści science fiction (jeśli wręcz nie najlepszą), które ukazały się w Polsce w roku 2010. Warto zatem zanurzyć się w świat futurystycznych Indii, nawet jeśli nie jest się specjalnym fanem Bollywoodu… kiczu, zbiorowych śpiewów i tańców w powieści Brytyjczyka nie musimy się obawiać.
5/6
Etykiety:
5/6,
Ian McDonald,
Indie,
MAG,
osobliwość,
polecanki,
posthumanizm,
Rzeka bogów,
science-fiction,
Uczta Wyobraźni
środa, 7 września 2011
Wygnaniec - Aaron Allston - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
3.5/6,
Aaron Allston,
Amber,
fantasta.pl,
Przeznaczenie Jedi,
Star Wars,
Wygnaniec
czwartek, 1 września 2011
Rozkaz 66 - Karen Traviss - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
5/6,
Amber,
fantasta.pl,
Jedi,
Karen Traviss,
klony,
Komandosi Republiki,
Mandalorianie,
polecanki,
Rozkaz 66,
Star Wars
czwartek, 25 sierpnia 2011
Szturmowcy śmierci - Joe Schreiber - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
3/6,
Amber,
fantasta.pl,
horror,
Joe Schreiber,
Star Wars,
zombie
wtorek, 16 sierpnia 2011
Gwiazda Śmierci - Michael Reaves, Steve Perry - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
3.5/6,
Amber,
fantasta.pl,
Gwiazda Śmierci,
Michael Reaves,
Star Wars,
Steve Perry
piątek, 29 lipca 2011
Rozgwiazda - Peter Watts - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
5/6,
Ars Machina,
hard SF,
nauka,
ocean,
Peter Watts,
polecanki,
Rozgwiazda,
Ślepowidzenie,
Trylogia Ryfterów
niedziela, 17 lipca 2011
Oberki do końca świata - Wit Szostak - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
6/6,
fantasta.pl,
literatura,
muzyka,
Oberki do końca świata,
PIW,
polecanki,
realizm magiczny,
wieś,
Wit Szostak
sobota, 16 lipca 2011
Tak jest dobrze - Szczepan Twardoch - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
5.5/6,
fantasta.pl,
Kontrapunkty,
literatura,
opowiadania,
polecanki,
Powergraph,
Szczepan Twardoch,
Tak jest dobrze
środa, 6 lipca 2011
Obłęd rotmistrza Von Egern - Szczepan Twardoch - recenzja z portalu Fantasta.pl

wtorek, 5 lipca 2011
Charakternik - Jacek Piekara - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
3.5/6,
Charakternik,
Fabryka Słów,
fantastyka historyczna,
historia,
Jacek Komuda,
Jacek Piekara
niedziela, 26 czerwca 2011
Pieśni Umierającej Ziemi - redakcja i wybór: George R.R. Martin i Gardner Dozois - recenzja z portalu Fantasta.pl

wtorek, 21 czerwca 2011
Czarny Horyzont - Tomasz Kołodziejczak - minirecenzja z forum SFFiH

- I co dalej? – można zapytać. W tym miejscu ta historia musi już nabrać cech indywidualnych. Dotąd bowiem, mogła dotyczyć wielu Pisarzy, którym zdarzyło się zniknąć z rynku wydawniczego, aby potem na niego wracać. Tu jednak, chciałbym przyjrzeć się bliżej „powrotnej” powieści Tomasza Kołodziejczaka Czarny Horyzont.
Etykiety:
4/6,
Czarny Horyzont,
Fabryka Słow,
fantasy,
Polska,
postapokalipsa,
science-fiction,
Tomasz Kołodziejczak
poniedziałek, 23 maja 2011
Trojka - Stepan Chapman - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
5/6,
hard SF,
MAG,
polecanki,
postapokalipsa,
psychodelia,
Stepan Chapman,
surrealizm,
Trojka,
Uczta Wyobraźni
Budowniczowie Pierścienia - Larry Niven - recenzja z portalu Fantasta.pl

Lubimy cykle. My, miłośnicy fantastyki. Przynajmniej lubimy je w sensie statystycznym. Gdybyśmy nie darzyli ich sympatią, pisarze nie odczuwali by potrzeby pisania kolejnych tomów długich sag, wszelkiej maści sequeli, prequeli, wersji alternatywnych itp. A piszą takich na potęgę. A potem my na potęgę to czytamy, zwykle dochodząc do wniosku typu: „No, fajnie niby, ale pierwszy tom był najlepszy. Bo oryginalny, bo zaciekawił, bo tamto, bo siamto…”. A mimo to wciąż po takie tasiemce sięgamy, a pisarze je piszą. Są też oczywiście takie serie, które stały się klasyczne. Przykładem może być z pewnością ta autorstwa Larry’ego Nivena osadzona w uniwersum Pierścienia, której drugi tom - Budowniczowie Pierścienia - miałem okazję przeczytać.
Etykiety:
4/6,
Budowniczowie Pierścienia,
hard SF,
klasyka,
Larry Niven,
Pierścień,
science-fiction,
Solaris,
space opera
czwartek, 7 kwietnia 2011
Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć - Paolo Bacigalupi - recenzja z portalu Fantasta.pl

środa, 23 marca 2011
Finch - Jeff VanderMeer - recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
5.5/6,
Ambergris,
fantasta.pl,
Finch,
Jeff VanderMeer,
kryminał,
MAG,
New Weird,
polecanki,
Uczta Wyobraźni
środa, 16 marca 2011
Banita - Jacek Komuda - recenzja

Etykiety:
4/6,
Banita,
Fabryka Słów,
fantastyka historyczna,
historia,
Jacek Komuda,
polecanki
piątek, 11 marca 2011
Szklany dom - Charles Stross - przedpremierowa recenzja z portalu Fantasta.pl

Etykiety:
5.5/6,
antyutopia,
Charles Stross,
fantasta.pl,
hard SF,
MAG,
osobliwość,
polecanki,
science-fiction,
Szklany dom
czwartek, 3 marca 2011
Huta - Grzegorz Kopaczewski - recenzja

Etykiety:
4.5/6,
antyutopia,
Grzegorz Kopaczewski,
Huta,
literatura,
nauka,
socjologia,
Wydawnictwo Czarne
czwartek, 24 lutego 2011
Wieczny Grunwald. Powieść zza końca czasów - Szczepan Twardoch - recenzja

poniedziałek, 21 lutego 2011
Miasto szaleńców i świętych - Jeff VanderMeer - recenzja (?) nietypowa

Muzeum Morhaimów,
Bulwar Albumuth 2314
Ambergris I14-56
Do doktora
Williama Simpkina
Centralne Biuro Ewidencji i Archiwum
Oddział Badań Psychiatrycznych
Przy szpitalu im. Trilliana
Aleja Trupiej Czaszki 8181
Ambergris MI4-518
Drogi doktorze Simpkin!
Piszę do Pana gdyż doszły nas wieści o niezwykłych materiałach, które znalazły się ostatnimi czasy w Państwa posiadaniu. Informację tę przekazał mi dr V, krótko po tym, jak przekazał Panu rzeczone materiały - dotyczące sprawy niejakiego Iksa.
Wnioskując z tego, co przekazał mi V, a także zasłyszanych gdzieniegdzie plotek, pozwolę sobie wyrazić przypuszczenie, iż nasze Muzeum byłoby niezwykle zainteresowane pozyskaniem tekstów, które w niezwykłej dość formie znalazły się obecnie w Państwa posiadaniu. Jakkolwiek zdajemy sobie sprawę, że powyższy zbiór wyrwanych z różnych kontekstów fragmentów literatury, dokumentów dotyczących historii naszego wspaniałego miasta Ambergris, a także twórczość literacka będąca produktem chorego umysłu samego Iksa są w swojej istocie dokumentacją sprawy człowieka, którego rojenia przekraczają, w pewnym przynajmniej sensie, granice naszej rzeczywistości. Doszliśmy jednak do wniosku, że niewątpliwe niedomaganie umysłowe rzeczonego nie powinno przesłonić nam faktycznej, artystycznej wartości jego dzieł. A ta jest niewątpliwie ogromna.
Wedle informacji, które posiadamy, w najbliższym czasie możecie się Państwo spodziewać propozycji ze strony wydawnictwa Hoegbottona i Synów na udzielenie prawa do publikacji zebranych w jednym miejscu materiałów związanych ze sprawą, pod wspólną nazwą „Miasto szaleńców i świętych” – zgodną z tytułem wyjątkowego dzieła samego Iksa. Oczywiście pozostaje tu kwestia przejęcia praw autorskich do pozostałych elementów zbioru: glosariusza ambergriańskiego, tekstów autorstwa Sirina, czy materiałów autorstwa Madnoka dotyczących tak ważnego aspektu życia w Ambergris, jakim są kałamarnice królewskie. Prawa do stanowiącego część zbioru „Hoegbottońskiego przewodnika po wczesnej historii miasta Ambergris” autorstwa Duncana Shrieka czy festiwalowej noweli Pt. „Wymiana” autorstwa Sporlendera i Vendera już teraz należą do Hoegbottonów. W związku z ogromnym zainteresowaniem, jakie wydawnictwo to przejawia w kierunku wydania całości zbioru, wnioskuję, że książka zawierająca kompozycję tych unikatowych dokumentów, wraz z twórczością literacką samego autora, mogłaby okazać się hitem, a wszystkie jej egzemplarze znikałyby z półek księgarni Borges w oszałamiającym tempie. Jak już zaznaczyłem, także w naszej opinii tego typu kompilacja materiałów będących produktem, nie bójmy się użyć tego określenia, szalonego umysłu, nosi znamiona czegoś wyjątkowego. I to nie tylko jako osobliwa ciekawostka nosząca posmak sensacji, ale także jako faktyczne wydarzenie artystyczne, przekraczające granice tego co rozumiemy… lub pozwalamy sobie rozumieć. Stąd też i nasza prośba: prosimy Państwa o udostępnienie nam oryginałów dokumentów związanych ze sprawą Iksa, abyśmy mogli wystawić je w naszym Muzeum jeszcze zanim Hoegbotton i Synowie uczynią z przedruku „Miasta szaleńców i świętych” literacki przebój. Nie ukrywam, że czas ma dla nas pewne znaczenie, gdyż chcielibyśmy umieścić eksponaty na honorowym miejscu jeszcze przed rozpoczęciem zbliżającego się już Festiwalu Słodkowodnych Kałamarnic, czyli, nie oszukujmy się, centralnego punktu życia „kulturalnego” w Ambergris. Zawsze w okresie Festiwalu nasze Muzeum cieszy się wzmożoną liczbą wizyt (co nie powinno Pana dziwić ze względu na dziwne wydarzenia, jakie zwykle maja miejsce na ulicach Miasta w czasie jego trwania), a oryginalne elementy „Miasta szaleńców i świętych” z pewnością przyciągną jeszcze więcej zwiedzających.
Mam nadzieję, że podejmiecie Państwo decyzję o udostępnieniu nam wspomnianych materiałów i tym samym przyczynicie się Państwo do propagowania prawdziwej, oryginalnej sztuki pozwalając obcować z tymi wyjątkowymi dokumentami także szerszemu gronu odbiorców. Jeśli chodzi o warunki finansowe udostępnienia, Muzeum nasze dysponuje co prawda ograniczonym budżetem, tuszę jednak, że propozycja zawarta w załączniku do mojego listu będzie dla Państwa satysfakcjonującym zadośćuczynieniem.
Z poważaniem,
Dr Matthias Rottkopf
Muzeum Morhaimów,
Kustosz Skrzydła „Literackich Osobliwości”
PS. W historii Iksa niepokoi mnie jedynie rysujące się powiązanie całej sprawy z grzybianami. Obawiam się, że Szare Kapelusze, dawni władcy Ambergris mogą mieć z całą sprawą coś wspólnego. Czyżby, noszące znamiona literackiego geniuszu rojenia Iksa były produktem celowego zatrucia grzybami sprowokowanego przez nich? Ale w jakim celu?
6/6
poniedziałek, 31 stycznia 2011
Tajemnica Smoka - Margaret Weis, Tracy Hickman - przedpremierowa recenzja z portalu Fantasta.pl

O ile powieść otwierająca cykl wychodząc od małego światka wioski Torgunów zataczała coraz szersze kręgi dotykając wreszcie spraw obejmujących cały naród Vindrasów i dodając epickości poprzez wplecenie wątku konfliktu miedzy bóstwami, o tyle jej kontynuacja przenosi nas w zupełnie inną część świata - do miasta Sinarii, stolicy Oranu. Także i tu mamy do czynienia z utrzymaną w klimacie fantasy popkulturową wariacją na temat jednej z historycznych kultur. W przypadku Tajemnicy smoka skrócony przepis mógłby brzmieć: „weźmy do niewoli grupkę wikingów i wyślijmy ich jako niewolników do antycznego Rzymu”. Skojarzenia imperium Cezarów nasuwają się niemal odruchowo: cesarstwo, „walki” na arenie, niewolnictwo – inspiracji pary autorów nie trzeba w tym przypadku szukać daleko.
Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu udaje się Amerykanom stworzyć całkiem ciekawy efekt. Nie jest to jednak zasługa postmodernistycznego zderzenia realiów antycznych z kojarzącymi się ze Skandynawią postaciami, ale raczej całej mitologicznej konstrukcji, jaka jest istotnym elementem tej całości. Zarysowany lekko w pierwszym tomie cyklu Dragonships konflikt pomiędzy bóstwami Vindrasów a nowymi bogami jest w tym przypadku nie tyle opisany znacznie szerzej, co jeszcze mocniej niż dotąd wpleciony w główny wątek fabuły - osadzony w świecie śmiertelników. Co więcej, okazuje się, że mamy do czynienia ze znacznie więcej niż dwoma stronami rozgrywki, a stawka o którą się ona toczy jest najwyższa z możliwych. Muszę przyznać, że odkrywanie kolejnych informacji o świecie Smoczych Okrętów daje sporo frajdy… nawet jeśli czasami rezultat może się okazać dość łatwy do przewidzenia.
Przy okazji recenzji poprzedniego tomu cyklu zwróciłem uwagę, że całkiem ciekawie prezentują się główni bohaterowie. Podobnie jest i tutaj. Choć wyraźnie widzimy kierunek zmian, jakie w nich zachodzą (szczególnie w przypadku Skylana – głównego bohatera), to jednak potrafią czytelnika zaciekawić, a czasem zaskoczyć. I nie tyczy się to tylko i wyłącznie bohaterów dobrze znanych z kart Smoczych kości, ale także i tych, których bliżej poznajemy dopiero na kartach Tajemnicy smoka, czyli choćby Acronisa i Zahakisa.
Przyzwoicie skonstruowane postacie i dobra scenografia to jednak jedynie częściowa recepta na sukces. Potrzebna jest do tego jeszcze fabuła… i tutaj też jest całkiem nieźle. Mimo, iż skonstruowana z wątków oklepanych w fantasy na wszelkie możliwe sposoby: wzięcie bohaterów do niewoli, próby ucieczki, zetknięcie z obcą kulturą i jej poznawanie, czy walki niewolników (tu skojarzenia z Czasem bliźniaków nasuwają się momentalnie, choć Para Diks okazuje się być dużo bardziej wyrafinowaną formą rozrywki niż zwykłe walki gladiatorów) potrafi być zaskakująco wciągająca. Fakt, czasem jest dość sztampowa i melodramatyczna, nie da się tego ukryć, ale muszę przyznać, że znów czytelnik staje się świadkiem historii tak epickiej, że momentami trudno się od niej oderwać. A to już sporo…
Epicki wymiar Tajemnicy smoka ma swoją drugą stronę. Wydaje mi się, że można odczytywać tą powieść także na trochę głębszym poziomie. Jest to bowiem historia dotykająca w całkiem wyraźny sposób sfery religii. Dokładniej rzecz biorąc kwestii instrumentalnego jej wykorzystania, trwałości przekonań religijnych, wiary, apostazji, czy wręcz ostatecznego wymiaru, nadziei, jaką czasem potrafi dać. Sytuacja, w której bogowie mogą doznać porażki ze strony innych bogów i ich los splata się z losem śmiertelników wydaje się być swoistą alegorią roli religii we współczesnym świecie – pewnego rodzaju targu bóstw i bożków. Być może wątek ten nie jest rozwinięty przez autorów zbyt głęboko, ale w sumie cieszy, że można traktować drugi tom cyklu Dragonships jako coś więcej, niż tylko prostą historyjkę fantasy. Tym bardziej, że dzięki temu dużo silniejszy akcent położony jest na postacie kapłanek, czyli np. Drai czy Aylaen.
Tajemnica smoka w pewnym sensie mnie zaskoczyła, podobnie zresztą jak jej poprzedniczka. Kolejny raz udało się Amerykanom z bardzo prostych elementów zbudować wciągającą i w sumie wielowymiarową historię. Skutecznie wyleczyła mnie z lekkiej traumy spowodowanej niedawna lekturą Smoków krasnoludzkich podziemi przywracając mi wiarę w pisarski talent duetu Margaret Weis, Tracy Hickman. Może nie jest to pozycja ambitna, ale jako lekka powieść, nie angażująca specjalnie szarych komórek sprawdzi się wręcz kapitalnie. Do tego niewątpliwie ładnie będzie się prezentować na półce (trzeba przyznać, że jeśli chodzi o dobór papieru, czcionki i oprawy graficznej Rebis wciąż trzyma bardzo dobry poziom) o ile uda nam się w czasie lektury nie zetrzeć z okładki złotej farby, którą ją elegancko ozdobiono. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak czekać niecierpliwie na kolejny tom serii Dragonships…
4/6
PS. Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Etykiety:
4/6,
Dragonlance,
Dragonships,
fantasta.pl,
fantasy,
Margaret Weis,
Rebis,
Smocze Kości,
Tajemnica smoka,
Tracy Hickman
wtorek, 18 stycznia 2011
Smoki krasnoludzkich podziemi - Margaret Weis, Tracy Hickman - recenzja z portalu Fantasta.pl

Na początek należy wyraźnie zaznaczyć, że książka dzieli się na dwie różne od siebie części. W pierwszej mamy do czynienia ze swoistą rekapitulacją sytuacji powstałej po zakończeniu tomu otwierającego klasyczne Kroniki i zawiązaniem właściwej fabuły. W drugiej zaś, akcja przenosi się do krasnoludzkiego królestwa Thorbardinu. Trzeba przyznać, że o ile dalsza część powieści jest dość sztampowym, przeciętnym, ale w sumie zdatnym do czytania heroicznym fantasy, o tyle przebrnięcie przez pierwsze 250 stron to po prostu mordęga. Fabuła wlecze się przeokrutnie, a poszczególne sceny są po prostu nudne. Do tego, o ile dość zrozumiałe są przeskoki narracyjne pomiędzy watkami dotyczącymi poszczególnych bohaterów cyklu, o tyle dokooptowanie wątku smokowców i „komplikacji” wokół śmierci Verminaarda wydaje się być dosyć sztuczne. Tym, co najbardziej jednak irytuje, są bohaterowie. Tak właśnie, te klasyczne już postacie, znane i lubiane przez tysiące czytelników, tu stają się momentami denerwujące do obrzydzenia. Szczególnie jeśli pamiętamy klasyczny cykl Kronik: tam mimo bardzo wyraźnego rysu charakterologicznego czasem coś nas potrafiło zaskoczyć w Raistlinie czy Tasselhoffie. Tutaj tego nie ma: Tanis jest wiecznie rozdarty, Tika zakochana w Caramonie i zakompleksiona, Tasselhoff bardziej infantylny niż zwykle, Caramon bardziej niż kiedykolwiek zdominowany przez brata, a Raistlin… no właśnie, a Raistlin (przynajmniej w pierwszej części powieści) tak wyrachowany i cyniczny jak chyba w żadnej innej pozycji spod znaku Smoczej Lancy. Tu nie ma już miejsca na jakieś rozdarcie wewnętrzne i pewną niejednoznaczność, którą postać ta zaskarbiła sobie rzesze sympatyków. Jest to boleśnie odczuwalne szczególnie w momentach gdzie na pierwszy plan powieści wychodzą relacje bliźniaków: nie dość, że pojawiające się w praktycznie całym cyklu na wiele sposobów, to jeszcze tu przedstawione tak jednoznacznie jak nigdzie indziej. Rozpaczliwie słabego obrazu pierwszej części tej powieści dopełnia fabularne rozwiązanie podstawowego wątku księgi otwierającej Smoki krasnoludzkich podziemi – „Jak dostać się do Throbardinu?”, które mogłoby się ubiegać o nominację dla najbardziej bezsensownego deus ex machina w historii fantasy.
Na szczęście druga część potrafi nam poniekąd zrekompensować ból przebrnięcia przez pierwsze 250 stron. Przede wszystkim akcja przenosi się do krasnoludzkiego królestwa Thorbardinu, gdzie mamy okazję poznać meandry krasnoludzkiej polityki i odkryć kilka intrygujących konfliktów. Poza tym nacisk położony zostaje na postać Flinta Fireforge’a, krasnoluda, na którego barkach spoczęła odpowiedzialność nie tylko za los grupy uchodźców z Pax Tharkas, ale i za przyszłość całej, podzielonej i skonfliktowanej wewnętrznie rasy krasnoludów. Dodatkowo postacie poboczne nabierają trochę kolorytu (nie tylko Raistlin i Sturm, ale i nawet Tasselhoff!), a akcja nabiera tempa. Owszem, wciąż jest to proste w założeniach, heroiczne fantasy sprowadzające się koniec końców do tego, że po obejściu X pułapek i rozwiązaniu Y zagadek udaje się zdobyć potężny artefakt. Jest to jednak fantasy przyzwoicie pomyślane i dobrze napisane, co stanowi przyjemną odmianę po zapowiadającej kompletną katastrofę części pierwszej.
Smoki krasnoludzkich podziemi nie jest pozycją dla każdego. W zasadzie jedyną grupą odbiorców, jakiej mógłbym tą książkę polecić jest grono zatwardziałych fanów Smoczej Lancy, ale oni i tak po tą powieść sięgną. Czy ktoś jeszcze mógłby się pierwszym tomem Zaginonych Kronik zainteresować? Może Ci, którzy lata temu fascynowali się losami Drużyny Lancy i intrygują ich wciąż wydarzenia, które miały miejsce między Smokami jesiennego zmierzchu a Smokami zimowej nocy. Ale i oni muszą uzbroić się w ogromną dozę dystansu do tego co się czyta. Poza wypełnieniem luki fabularnej w oryginalnych Kronikach powieść ta nie ma bowiem zbyt wiele do zaoferowania. Mam wrażenie, że autorzy raczej wyrządzili lubianym bohaterom krzywdę spłycając ich, skupiając się na i tak już wyraźnych cechach ich charakterów. Szkoda, bo w sumie tak Kroniki jak i Legendy darzyłem sporym sentymentem, a po lekturze Smoków krasnoludzkich podziemi chyba już nie odważę się ponownie do nich wrócić. Po co się irytować…?
2/6
Etykiety:
2/6,
Dragonlance,
fantasta.pl,
fantasy,
Margaret Weis,
Tracy Hickman,
Zysk i s-ka
czwartek, 6 stycznia 2011
Kroki w nieznane. Almanach fantastyki 2010 - recenzja z portalu Fantasta.pl

Subskrybuj:
Posty (Atom)